Archiwum Polityki

Gorzka czekolada

[dla koneserów]

Claude Chabrol liczy lat 72; w roku 1958, jako młody krytyk filmowy z programem awangardowym, stowarzyszył się z podobnymi amatorami swojego pokolenia i tak powstała Nowa Fala, która w proteście przeciwko sztuczności Hollywoodu zrewolucjonizowała sztukę filmową, przybliżając ją do życia. Ale Chabrol się ustatkował: od owego czasu zrobił dwa tuziny kawałków należących do potocznego repertuaru, mimo że zachowują one poważny standard. Są to dramaty kryminalne, odbywające się w środowisku burżuazji francuskiej. W tym względzie Chabrol stał się filmowym odpowiednikiem Simenona, czytanego również u nas, u którego komisarz Maigret wykrywa zbrodnie popełniane przez fabrykantów. Obecna kolejna pozycja Chabrola należy do tego właśnie typu. Motywem bywa tu chęć zdobycia dziedzictwa, ale rzadko: jesteśmy przeważnie wśród osób, którym bogactwa nie brakuje i tak jest z panią Muller, właścicielką prosperującej firmy czekoladowej, która również u siebie lubi przyrządzać dla męża i jego syna z poprzedniego małżeństwa mieszanki napoju z egzotycznymi dodatkami. Czy można ją podejrzewać, że dodaje coś niezdrowego, co mogłoby zaszkodzić – komu mianowicie? Może młodej Jeanne, zdolnej pianistce, którą interesuje się mąż madame Muller, sam wybitny wirtuoz o niepokojącym dla nas nazwisku Polonski, tym więcej że istnieje mętne podejrzenie, że owa muzykalna dziewczyna mogła być jego dzieckiem, bo w klinice, gdzie przyszła na świat w tymże czasie co syn Polonskiego, nastąpiło, zdaje się, przypadkowe podmienienie noworodków? W filmach Chabrola ciekawa bywa właśnie motywacja dramatu: nie finansowa, lecz niejasna psychologiczna. Towarzystwo jest eleganckie, obsesyjna muzyka Liszta ćwiczona przez Polonskiego i jego faworytkę stara się stworzyć sugestię, ale wykonanie ogranicza się do maniery teatru bulwarowego.

Polityka 25.2001 (2303) z dnia 23.06.2001; Kultura; s. 44
Reklama