Archiwum Polityki

Wylansować, wykorzystać, wyrzucić

„Artysta to ktoś, kto produkuje rzeczy, których ludzie nie potrzebują, ale którymi – z różnych powodów – on chce ich obdarowywać” – ta sentencja Andy’ego Warhola nieustannie krążyła mi po głowie w czasie zwiedzania tegorocznego weneckiego Biennale Sztuki, największego na świecie spędu artystów, kuratorów, krytyków sztuki i właścicieli galerii. I do końca nie znalazłem odpowiedzi na pytanie: kto też da się tymi produktami wyobraźni obdarować.

Biennale to dla większości twórców szansa na piętnaście minut sławy, lekko odemknięta furtka do międzynarodowej kariery, okazja na dostrzeżenie przez tych, którzy na co dzień budują w sztuce hierarchie i decydują o tym, kto ma zostać wielkim. Nie ma się co łudzić, na tym wielkim targowisku jakość towaru ma znaczenie drugorzędne. Liczą się układy, siła przebicia, pieniądze włożone w promocję, trochę szczęścia. Artyści wystawiają więc swą sztukę jak prostytutki swe ciało: grunt to dać się zauważyć. I nikomu nie przeszkadza, że tu chodzi jedynie o owe piętnaście minut. Galerzyści, kuratorzy, muzealnicy stale bowiem potrzebują czegoś nowego, najlepiej coraz młodszego, działając wedle zasady 3xW: Wylansować, Wykorzystać, Wyrzucić. Ta karuzela kręci się coraz szybciej i szybciej.

Pierwszy kontakt z Biennale oszałamia. Ponad trzystu artystów w programie oficjalnym i drugie tyle w imprezach towarzyszących, tysiące dzieł, niezliczona ilość inicjatyw i pomysłów. Wezbrana fala ludzkiej wyobraźni i fantazji, z którą uporać się trudno i przez kilka dni, a która w Polsce wystarczyłaby na obdzielenie kilkunastu muzeów wystawami przez okrągły rok. Później jednak przychodzi rozczarowanie. Tegoroczna impreza – choć tak wielka, okazała się monotonna. Na szczęście – w co wierzę – jest to nie tyle skutek kryzysu światowej sztuki, co raczej popisów kuratora wystawy Haralda Szeemanna.

W tym miejscu wypada przypomnieć, iż weneckie Biennale to jakby dwie równoległe imprezy. Pierwszą są prezentacje narodowe. Ponad sześćdziesiąt krajów prezentuje swoich artystów w oddzielnych pawilonach. Każde państwo samo decyduje, czyje prace pokaże w Wenecji. My prezentowaliśmy Leona Tarasewicza. Drugą zaś jest tzw.

Polityka 25.2001 (2303) z dnia 23.06.2001; Kultura; s. 45
Reklama