Archiwum Polityki

Cienka czerwona linia

Eksporterzy biją na alarm: ich firmom zagraża fala upadłości, a pracownikom masowe zwolnienia. Wszystko zaś za sprawą wysokiego kursu złotego, który rujnuje opłacalność wywozu. Tymczasem w ciągu pierwszych czterech miesięcy 2001 r. wartość eksportu sięgnęła 10 mld dol., a w kwietniu jego roczna dynamika wyniosła prawie 30 proc. Jak to wszystko pogodzić i wytłumaczyć?

Powody siły krajowej waluty są oczywiste. Najwyższe w Europie stopy procentowe przyciągają kapitał spekulacyjny. Swoje waluty na złotówki wymieniają także inwestorzy zainteresowani udziałem w prywatyzacji polskiej gospodarki i finansowaniem nowych przedsięwzięć. W październiku ubiegłego roku dolar kosztował ok. 4,7 zł, a w czerwcu 2001 r. mniej niż 4 zł, co oznacza 15-procentową zmianę kursu. Październikowy kurs marki wynoszący ok. 2,1 zł zjechał w czerwcu do niewiele ponad 1,7 zł, czyli o blisko 20 proc. O tyle więc mniej złotych dostają polscy eksporterzy za każdego zarobionego dzisiaj za granicą dolara czy markę. Jeśli do tego dodać inflację, to okazuje się, że w ostatnim półroczu złoty wzmocnił się realnie o ponad 30 proc. Dla wielu eksporterów oznacza to dół, z którego, jak twierdzą, już nie wyjdą. Dotyczy to zwłaszcza niewielkich firm wyspecjalizowanych w produkcji na rynki zagraniczne. Tadeusz Pieloch z Tarnowskich Gór założył Unimetal 10 lat temu. Mają wkrótce obchodzić jubileusz, ale właściciel nie wie, czy doczekają. Firma produkuje części do tosterów i ekspresów do kawy dla Siemensa i Boscha. Cała produkcja idzie więc na eksport. Odbiorca jest dobry, tylko bilans się nie zamyka. Z zakładu od początku roku musiało odejść kilkanaście osób. Pozostało 38 pracowników, a 80 osób zatrudniają kooperanci.

W ciągu półtora roku – mówi Pieloch – złotówka wzmocniła się wobec euro o 24 proc. O tyle więc skurczyły się, nie licząc inflacji, nasze przychody. Teraz, mimo wzrostu wydajności i obniżania kosztów, zjadamy już tylko swój ogon. Jeszcze 3–4 lata temu kupowałem nowe maszyny, obecnie nie ma żadnych inwestycji, nie podpisuję nowych kontraktów. Próbowałem negocjować z niemieckimi partnerami podwyżkę cen moich wyrobów o 5–6 proc.

Polityka 25.2001 (2303) z dnia 23.06.2001; Gospodarka; s. 64
Reklama