Z pozoru, a może raczej z przeniesienia, nadal jesteśmy potęgą: w kraju jest zarejestrowanych 3,5 mln firm. Ale połowa nigdy nie rozwinęła działalności. 60 proc. firm nie zatrudnia nikogo, a tylko 4 proc. (145 tys. firm) – powyżej 9 pracowników. Wielu właścicieli to naprawdę pracownicy najemni, zmuszeni przez szefów – ze względu na składki i podatki – do udawania przedsiębiorców. To zaciemnia obraz polskiego kapitalizmu.
W każdym społeczeństwie kandydatów na pracodawców jest o wiele mniej niż pracowników. Z predyspozycjami na przedsiębiorcę trzeba się urodzić lub je wykształcić. Dla prof. Henryka Domańskiego z Instytutu Socjologii i Filozofii PAN, główną wśród tych predyspozycji cechą jest odwaga. Profesor żałuje, że u siebie jej nie dostrzega. – Trzeba mieć też gotowość polegania na sobie, stawiania czoła przeciwnościom, inicjatywę oraz chęć rywalizacji i sporą dozę samodyscypliny – wylicza. Jakby tego było mało, dorzuca jeszcze wstrzemięźliwość – umiejętność odłożenia konsumpcji na potem. Najpierw wydaje się pieniądze na nowe urządzenia, a dopiero potem na dom czy samochód. Na razie mówimy tylko o niezbędnych cechach charakteru, a trzeba je przecież podbudować wykształceniem teoretycznym, znajomością rynku itp. Bardzo ciężko przeskoczyć tak wysoko ustawioną poprzeczkę. Tymczasem ludzie uważają, że biznesmeni pod nią przechodzą.
Portret przedsiębiorcy, widziany oczyma socjologa, krańcowo różni się od potocznych wyobrażeń. Z sondażu „Rzeczpospolitej” wynikało, że dla 82 proc. ankietowanych główną cechą przedsiębiorców jest zamożność. Wprawdzie 71 proc. przyznaje, że są pożyteczni dla społeczeństwa, ale potem następuje długa lista zarzutów: nie troszczą się o pracowników (61 proc.), są nieuczciwi wobec państwa (55 proc.