Archiwum Polityki

Na powitanie Busha

Jan Nowak-Jeziorański. Działacz Polonii w USA, były dyrektor Radia Wolna Europa

Wizyta George’a W. Busha w Polsce otwiera szerokie pole dla tak zwanej dyplomacji społecznej, która w przeszłości przynosiła dobre rezultaty. Niezwykle owacyjne przyjęcie zgotowane szefom państw zdobywało ich sentyment i zainteresowanie Polską. Odnosi się to nie tylko do prezydentów Stanów Zjednoczonych Nixona, Cartera i Busha ojca. Kanclerz Kohl był zdumiony, że jego, Niemca, tak spontanicznie przechodnie i goście kawiarenek witali na rynku krakowskim. Może to miało jakiś wpływ na to, że stał się najbardziej propolskim politykiem w Europie Zachodniej. Miałem okazję rozmawiać z prezydentem Niemiec Herzogiem nazajutrz po jego przemówieniu na placu Krasińskich w Warszawie w pięćdziesiątą rocznicę Powstania Warszawskiego. Prezydent przepraszał tam za zniszczenie stolicy i niemieckie okrucieństwa. Był wzruszony długotrwałymi, burzliwymi oklaskami, jakimi tłumy warszawiaków odpowiedziały na jego słowa. Powiedział później, że jego prerogatywy jako głowy państwa są ograniczone, ale on do końca swej kadencji czynić będzie wszystko, aby zacieśnić stosunki polsko-niemieckie. Stałem w pobliżu prezydenta Busha na placu Zamkowym po złożeniu prochów Paderewskiego w podziemiach katedry warszawskiej. Widziałem, jakie wrażenie wywarły na nim tłumy, które wypełniły plac. Stojący obok niego sekretarz stanu Jim Baker z westchnieniem zauważył, że dobrze by było, gdyby wyborcy tak witali prezydenta w Nowym Jorku czy w Houston. Bush nabrał do Polski głębokiego sentymentu i stał się głównym promotorem wspierania gospodarczego polskich reform. Żaden inny prezydent Stanów Zjednoczonych nie odwiedził Warszawy aż cztery razy. Po raz pierwszy jako wiceprezydent, dwukrotnie jako prezydent i potem jako zwykły obywatel. Być może to właśnie skłoniło jego syna, by w czasie swej pierwszej wizyty zagranicznej odwiedzić Polskę.

Polityka 24.2001 (2302) z dnia 16.06.2001; Komentarze; s. 13
Reklama