W rzeczywistości, w której ofiarami konfliktu są palestyńskie dzieci i izraelskie nastolatki, jak te zamordowane ostatnio przez islamskiego fanatyka u wejścia do telawiwskiej dyskoteki, historię otwarcia, zamknięcia i starań o ponowne otwarcie kasyna gry w Jerychu czyta się jak scenariusz w teatrze absurdu. Okazuje się, że nawet wówczas, gdy cena ludzkiego życia spada niemal do zera, chęć zysku może połączyć najzagorzalszych wrogów.
Przez dwa lata, codziennie o godzinie szóstej piętnaście, z podziemnego parkingu przy placu Namira w Tel Awiwie odchodził bezpośredni autobus do Jerycha. Autobusy takie wyjeżdżały przed wieczorem, zawsze z punktualnością szwajcarskiego zegarka, także z pozostałych większych miast Izraela. W przeciwieństwie do wszystkich innych pojazdów komunikacji publicznej nie posiadały ani numeru kursu, ani napisu z nazwą stacji docelowej. Mimo to zawsze były pełne. Konduktor pobierał sto szekli gotówką od pasażera i w zamian, zamiast biletów, wręczał żetony wartości 25 dolarów.
Polityka
24.2001
(2302) z dnia 16.06.2001;
Świat;
s. 36