W „Powiało, przeminęło” Alice Randall nie tylko zmienia losy czołowych postaci sagi opartej na wydarzeniach amerykańskiej wojny domowej, ale co gorsza wykpiwa powieść Margaret Mitchell. Wszystko to robi pod pretekstem poprawiania „Przeminęło z wiatrem”, które – jak mówi – w fałszywym świetle przedstawia historię Południa oraz czarnych niewolników w pocie czoła uprawiających pola bawełny. Aby udowodnić swój punkt widzenia, Randall tworzy także nowe postaci. Akcja „Powiało, przeminęło”, która częściowo rozgrywa się na plantacji Tata (u Mitchell jest to Tara), opowiedziana jest przez przyrodnią siostrę Scarlett, Cynarę, córkę niewolnicy Mammy (tej, która z oddaniem zaciskała gorset na Scarlett i udzielała jej lekcji dobrych manier). Jak pamiętamy, w powieści zmarłej w 1949 r. Mitchell czarni niewolnicy są na ogół dobroduszni, choć nie zawsze zbyt rozgarnięci i chętni do pracy. W książce 41-letniej Randall, która – jak się obecnie przyjęło elegancko mówić w USA – jest afrykańską Amerykanką, to biali plantatorzy są leniwymi ignorantami, a niewolnicy biją ich na głowę sprytem i rozumem.
Randall nie jest pierwszą pisarką, którą skusiło „Przeminęło z wiatrem”. Tylko ona jednak poważyła się na zignorowanie spadkobierców Mitchell, konkretnie jej bratanków, którzy odziedziczyli prawa autorskie. Dotychczas jedynie oni mogli decydować o tym, komu powierzyć dopisanie dalszego ciągu powieści oraz jaka ma być jej treść. Stawiane przez nich warunki są ostre. Ewentualni autorzy muszą zrezygnować z wątków, które sugerowałyby mieszanie się ras i stosunki seksualne pomiędzy białymi i czarnymi mieszkańcami Południa. Tematem tabu jest również homoseksualizm. I wreszcie podstawowa sprawa – Scarlett O’Hara musi żyć.