Archiwum Polityki

Babel przez kabel

Podczas gdy u nas rządząca do niedawna koalicja ugrzęzła w piachu, między innymi z lęku przed forsownym marszem Polski do Europy, to sama Europa nabrała wigoru. W UE nareszcie toczy się spór nie o rozmiary bananów, lecz o ostateczny kształt i duszę tej europejskiej Rzeczypospolitej, która – zgodnie z wizją Joschki Fischera – w wieku XXI będzie federacją ponad trzydziestu „stanów”. Ze wspólną walutą, wspólną polityką zagraniczną, być może też z wyłanianym w powszechnych wyborach prezydentem Europy. Jej państwa członkowskie nie będą już ani narodowe, ani suwerenne w tradycyjnym znaczeniu.

Można powiedzieć: pożyjemy – zobaczymy. Od 2000 lat Europa jednoczy się i równocześnie rozpada. Wielu już siłą scalało ten wyrostek robaczkowy Eurazji. Mimo to nikomu nie udało się stworzyć trwałego państwa europejskiego.

Równocześnie drogą pokojową jednoczyli Europę możnowładcy decydujący się na unie z sąsiadami, mnisi, kupcy, rzemieślnicy i chłopi osadzani na niemal bezludnych peryferiach kontynentu, uczeni i artyści przenoszący z kraju do kraju nowe prądy duchowe, przedsiębiorcy szukający miejsc inwestycyjnych i robotnicy wędrujący do ośrodków przemysłowych. Przy wszystkich podziałach i sprzecznościach interesów, wspólna, uniwersalna kultura europejska oparta na fundamencie antyku i religii judeochrześcijańskiej oraz połączona przez wielkie europejskie prądy umysłowe – renesans, reformację, oświecenie, romantyzm – była klamrą spinającą permanentnie podzielony i skłócony kontynent.

Bywało, że przez całe dziesięciolecia dwie sąsiadujące ze sobą kultury nie bardzo komunikowały się ze sobą. Nie tylko w siedemnastowiecznej Polsce mało kto zauważał, że już w Anglii pojawił się Szekspir, we Francji Kartezjusz, a w Niemczech – Leibniz. Można było uważać się za przedmurze chrześcijaństwa i zarazem przegapiać sygnały, gdzie i jaka się zaczyna przyszłość. Dlaczego zatem akurat teraz, na początku XXI wieku, miałoby się udać polityczne, gospodarcze i kulturalne zjednoczenie Europy?

Gwarancji nie ma żadnych, ale jest możliwość. Niestety, Europa dla większości nie jest sprawą serca, lecz jedynie rozumu. I im bardziej się scala, tym głośniejsza jest w różnych państwach reakcja na rzekomy kryzys tożsamości narodowych. Separatyści we Włoszech, Hiszpanii, Francji pod hasłem „chcemy być sobą” domagają się suwerenności, Szkocja odłącza się od Anglii, następna w kolejce jest Walia.

Polityka 27.2000 (2252) z dnia 01.07.2000; Kultura; s. 45
Reklama