Archiwum Polityki

Po uważaniu

Mieszkanie komunalne świadczy w większości krajów o biedzie albo o nieprzystosowaniu, w Polsce bywa dowodem zaradności. O lokale takie stara się u nas 175 tys. rodzin. Nie licząc tych, które w kolejce nie stoją, a dostają najlepsze mieszkania.

Nie wiadomo, ile w Polsce przydziela się mieszkań komunalnych: GUS podaje tylko liczbę lokali nowo zbudowanych, te z odzysku są poza sprawozdawczością. Jedyne dostępne dane pochodzą z Instytutu Gospodarki Mieszkaniowej, który w ubiegłym roku badał politykę mieszkaniową 89 miast różnej wielkości. Z badań wynika, że na 8,7 tys. mieszkań komunalnych (łącznie z socjalnymi) rozdzielonych w tych miastach w 1998 r. aż 7,4 tys. stanowiły lokale z odzysku, zwolnione przez poprzednich mieszkańców (albo zwalniające się po ich śmierci).

O sposobie rozdziału mieszkań wiadomo niewiele, chociaż kryteria są znane, a ustalają je rady gmin. Ustawa o najmie lokali pozostawiła gminom dużo swobody. Obligatoryjne jest tylko zapewnienie dachu nad głową osobom, którym sądy przyznały prawo do lokali zamiennych albo socjalnych. Wiadomo więc, jak być powinno. A jak jest? – Przyszła do mnie czas jakiś temu samotna matka trojga dzieci, która przez cztery lata zajmowała na liście oczekujących niezmiennie 153 albo 154 miejsce – mówi Julia Pitera, warszawska radna i działaczka polskiego oddziału Transparency International, międzynarodowej organizacji do walki z korupcją. – Pytała: czy do gminy nie wracają żadne mieszkania?

Teoria i praktyka

Miasta muszą zapewnić locum rodzinom, które straciły dach nad głową z powodu katastrof budowlanych, pożarów, klęsk żywiołowych, wychowankom domów dziecka, co zmniejsza szanse czekających w kolejce. Ale są nie tylko takie priorytety. W warszawskiej gminie Centrum 6 proc. mieszkań przyznawano w ostatnich latach zgodnie z uchwałą Rady Gminy z 12 października 1995 r. „w przypadkach szczególnych, uzasadnionych ważnymi względami społecznymi lub ważnym interesem miasta”.

Polityka 27.2000 (2252) z dnia 01.07.2000; Gospodarka; s. 62
Reklama