Archiwum Polityki

Gaz bez granic

Poza Polską i Norwegią, które na warszawskiej konferencji „Gaz dla Europy” 23 lutego reprezentowane były przez ministrów, inne rządy przysłały same płotki. Z rosyjskiego Gazpromu nie było nikogo. Chociaż więc miliardy metrów gazu pójdą z Rosji na zachód przez Polskę, a z powrotem miliardy dolarów – mapa sieci gazowniczej naszego kontynentu rysowana będzie gdzie indziej.

Wicepremier Janusz Steinhoff ogłosił zamiar zwołania konferencji jesienią 2000 r., kiedy polski rząd dowiedział się z gazet, że rosyjski Gazprom (to paliwowe imperium opisaliśmy w POLITYCE 9) dogadał się z wielkimi firmami gazowymi Niemiec, Francji i Włoch co do podwojenia eksportu gazu, nas nawet nie informując. Najpierw ujęliśmy się bardzo za Ukrainą, żeby jej rurociąg nie omijał, potem za własnymi interesami, targując się, którędy przez Polskę gaz miałby iść: według życzeń Rosji przez Lubelskie i Rzeszowskie, czy jak nam wygodniej, przez Łódź i Śląsk. Do tego doszło odkrycie, że obok rury gazociągu jamalskiego przez terytorium Polski biegnie kabel światłowodowy. Poczuliśmy się osaczeni i temu chyba trzeba przypisać histeryczny alarm, że jesteśmy podsłuchiwani, inwigilowani, izolowani, sprzedani.

Jednoczenie Europy nie jest czczym sloganem. Istnieje europejska sieć dróg i kolei, europejski system przesyłania energii elektrycznej i telekomunikacji, połączenia szlaków wodnych i kanały transportu powietrznego. – Dostawy gazu przestały być problemem dwustronnym – powiedział otwierając konferencję wicepremier Steinhoff. Każdy kraj dba o swoje bezpieczeństwo, ale przy intensywności wzajemnych powiązań musi polegać częściowo na traktatach i prawie międzynarodowym. Idea warszawskiej konferencji była więc rozsądna. Niestety, rezultaty okazały się mizerne. Fiasko konferencji przynagliło rząd do szybszego finalizowania kontraktu z Norwegią. Gazociągiem przez Bałtyk ma popłynąć 5 mld m sześc. gazu rocznie, co uodporni Polskę na ewentualne wstrzymanie dostaw z Rosji, które mają sięgać 12 mld m sześc. Koszty budowy pokryje norweski Statoil, ale za to gaz norweski będzie o 30 proc. droższy niż rosyjski. W sferach rządowych za nietakt albo wręcz sabotaż uważa się rozmowę na temat opcji innej niż norweska.

Polityka 10.2001 (2288) z dnia 10.03.2001; Gospodarka; s. 60
Reklama