Archiwum Polityki

Boskie rejony

Miastu, którego centrum z lotu ptaka wygląda jak piękna lutnia, rytm nadaje hejnał grany z Wieży Mariackiej. Kiedy wieczorem stanie się na Rynku Głównym, z licznych kościołów napływać zaczyna muzyka dzwonów. Być może ze względu na ten odwieczny koncert tak wielu kompozytorów wybrało Kraków na swój dom.

Do Krzysztofa Pendereckiego muzyka przyszła w sposób naturalny, podczas niedzielnych domowych koncertów. W galicyjskiej Dębicy, w domu adwokata, rodzinne muzykowanie było czymś tak oczywistym jak obiad przy wspólnym stole.

Olbrzymi stół, przy którym gromadziła się rodzina organisty z Makowa Podhalańskiego, stał się miejscem muzycznego wtajemniczenia kilkuletniego Stanisława Radwana. Ukryty pod nim do późnej nocy słuchał prób chóru, którym przewodził jego ojciec.

Stanisław Radwan: – Do dziś pamiętam brzmienie tamtych głosów i to, co działo się z nimi w chórze. Wtedy nauczyłem się, że jeśli chce się robić muzykę zespołową, podstawową umiejętnością jest otwieranie się na partnera. Po latach lekcja okazała się ważna dla Stanisława Radwana, twórcy muzyki teatralnej.

Na domowym pianinie Zygmunt Konieczny wygrywał swoje utwory.

Jacek Ostaszewski, krakowianin z artystycznej rodziny (matka aktorka Teatru Rapsodycznego, ojciec – rzeźbiarz), pamięta, że do gry na pianinie zapędzała go babcia, tradycyjnie wykształcona panienka z dobrego domu.

Jakub Ostaszewski (rocznik 1975), syn Jacka, dziś już także kompozytor muzyki teatralnej, wychowywał się słuchając prób zespołu Osjan, który współtworzył i w którym gra jego ojciec. Miał dziesięć lat, gdy na Jazz Jamboree jamował wraz z ojcem i Donem Un Ramao. Dwa lata później Zbigniew Preisner, krakowski kompozytor, zaprosił go do współpracy przy nagraniu muzyki do francuskiej wersji „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego.

Jakub Ostaszewski: – Dzięki Zbyszkowi stałem się wtedy muzykiem studyjnym.

Zbigniew Preisner, jeden z najsłynniejszych polskich kompozytorów muzyki filmowej, związany przez lata z Piwnicą pod Baranami, po premierze utworu „Requiem dla mojego przyjaciela”, dedykowanego Krzysztofowi Kieślowskiemu, odsunął się od muzycznego życia Krakowa.

Polityka 22.2001 (2300) z dnia 02.06.2001; Kultura; s. 50
Reklama