Na utrzymanie 400 tys. polskich dzieci łożą nie ich rodzice, ale podatnicy poprzez fundusz alimentacyjny przy ZUS. Teoretyczne alimenty (pieniądze na wychowanie i utrzymanie członka rodziny) powinny być płacone dobrowolnie albo z wyroku sądowego: mąż może wspomagać finansowo byłą żonę, jeśli po rozwodzie została bez środków do życia, syn łożyć na utrzymanie starych rodziców, matka na dziecko mieszkające ze swoim ojcem; najczęściej płaci ojciec na dziecko, ślubne lub nie, będące pod prawną opieką matki. Jeśli mimo sądowego orzeczenia taki ktoś nie płaci alimentów, bywa że trafia do kryminału (obecnie 4,5 tys. skazanych, w tym 100 kobiet). Kiedy ktoś w Polsce idzie do więzienia za alimenty, to jakby wrzucił jałowy bieg. Odsiedzi od kilku miesięcy do dwóch lat bezczynnie, bo pracy w kryminale nie znajdzie. Przez ten czas na wolności urzędnik funduszu alimentacyjnego będzie regularnie dopisywał do jego konta kolejne długi. Bo działający w ramach ZUS fundusz płaci alimenty za tych, co sami tego nie robią, ale żąda zwrotu pożyczki z procentem – jak bank. Nic go nie obchodzi, że wierzyciel siedzi i nie zarabia. To absurd: z jednej strony bezrobocie, przepełnione więzienia i krótki budżet państwa, z drugiej podwójny rachunek wystawiony społeczeństwu – na więzienną miskę dla taty i na utrzymanie dziecka – płacony właśnie z tego budżetu. W 2000 r. z funduszu alimentacyjnego uszło ponad 1,1 mld zł. Klientów wciąż przybywa, dziura w kasie rośnie.
Z przełomem w stosunkach polsko-rosyjskich jest jak z duchami nocą w lesie: ciągle się o nich mówi, ale nikt ich nie widział. Pierwsza od pięciu lat wizyta premiera Rosji w Polsce wypadła dobrze, lepiej niż niedawny przyjazd rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Igora Iwanowa (też pierwszy po latach). Cieszymy się z tych wizyt, klimat między Warszawą i Moskwą jest niewątpliwie dużo lepszy, ale gdzie konkrety?
Stało się dobro. Nie odbiorą go Polsce i Kościołowi obrońcy „godności narodu”, którzy przed świątynią na placu Grzybowskim w stolicy manifestowali swój sprzeciw wobec modlitwy przebłagalnej biskupów. Episkopat i tłum wiernych przepraszali Boga za zło popełnione w Jedwabnem i gdzie indziej przez ochrzczonych Polaków mordujących swych sąsiadów i współobywateli – Żydów.
Decyzje zapadły, porozumienia podpisano. AWS pójdzie do wyborów jako AWSP (Akcja Wyborcza Solidarność Prawicy), na czele komitetu wyborczego staje prof. Andrzej Wiszniewski, szefem sztabu będzie Andrzej Bachleda-Curuś. Oddzielną listę wystawi Prawo i Sprawiedliwość Lecha i Jarosława Kaczyńskich, które przed wyborami przekształci się w partię polityczną. Z jej list kandydować będą politycy, którzy niedawno założyli partię o nazwie Przymierze Prawicy, choć nie wszyscy, gdyż roszady jeszcze trwają.
Władze partii politycznych próbują bronić wizerunku swojego ugrupowania za pomocą sądów koleżeńskich, komisji etyki lub własnych arbitralnych decyzji personalnych. Czarne owce są wzywane do centrali, wymaga się od nich wyjaśnień, przeprosin i samokrytyki. Ale bywa, że nie żąda się niczego, przeciwnie, broni się delikwentów do końca, przedstawiając godne potępienia incydenty jako przejawy politycznej walki w ciężkich, polowych warunkach.
Tego jeszcze nie było. Premier, przełożony wszystkich urzędników, złamał ustawę o służbie cywilnej. Zadecydował bowiem, że dyrektorem generalnym Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej będzie (zatrudniona okresowo do końca września) pani Grażyna Kasperowicz, a dotychczasowy dyrektor Władysław Majka „postawiony został w stan nieczynny” (takich określeń używa się w przepisach).
Pod pretekstem dostosowywania polskiego prawa do norm unijnych Sejm próbował zliberalizować ustawę o ochronie zwierząt. Przypomina to rozumowanie, że skoro w niektórych rejonach Polski mamy powietrze czystsze niż przewidują normy, to należy zlikwidować filtry w fabrykach. Prezydent Aleksander Kwaśniewski nowelizacji nie podpisał uznając, że „bezzasadnie i niepotrzebnie ogranicza ona ochronę zwierząt”. Główny Lekarz Weterynarii Andrzej Komorowski nazwał weto surową lekcją. Taka lekcja od dawna się parlamentarzystom należała. Majstrowanie przy ustawie ma bowiem długoletnią tradycję.
Górnicy ostatnio nie maszerowali na Warszawę, nie blokowali torów, wokół węgla nie było politycznych emocji. W 2000 r. na każdej tonie kopalnie zarobiły blisko 2,50 zł, a w pierwszych miesiącach tego roku mają 5 zł zysku. Od rozpoczęcia reformy (1998 r.) z górnictwa odeszło, prawie bez protestów, 90 tys. ludzi. Rząd uważa, że to gospodarczy i polityczny sukces. Udała się jedna z najważniejszych reform. Tymczasem szykujący się do władzy SLD twierdzi, że przedstawiany obraz górnictwa jest nieprawdziwy, a ekipa Jerzego Buzka pozostawia po sobie bombę z opóźnionym zapłonem.
Raport o medycynie niekonwencjonalnej (POLITYKA 18) wzbudził duże zainteresowanie czytelników. Przewidywaliśmy to, gdyż rosnąca popularność bioenergoterapeutów, znachorów i uzdrawiaczy wciąż spotyka się z krytyką medycyny oficjalnej. W tej nie najlepszej atmosferze – na styku nauki i iluzji – miliony pacjentów po omacku poszukują ratunku i na własnej skórze przekonują się o wartości leczniczych metod. Spośród wielu listów wybraliśmy najbardziej interesujące. Dziękujemy za wszystkie.
Na naszych oczach zaczęła się wielka dyplomatyczna gra o to, na jakich warunkach Polska i inne kraje środkowoeuropejskie przystąpią do Unii Europejskiej i na jakich zasadach tam będą funkcjonować. Spór między Niemcami i Hiszpanią o dostęp Polaków do unijnego rynku pracy pokazuje, że warunki polskiego członkostwa zależeć będą w pierwszym rzędzie od negocjacji pomiędzy obecnymi członkami UE. Debata w Polsce o granicach ewentualnych ustępstw wobec Unii i o tym, czy obstawać przy dacie za cenę ustępstw, czy lepiej twardo negocjować i później wejść do UE, jest myląca: Polska nie ma wcale takiego pola manewru.
Trzy miesiące temu premier Izraela Ariel Szaron, przebrany za gołębia pokoju, bez trudu wygrał wybory (POLITYKA 7). W Europie i Ameryce chciano w nim widzieć wielkiego męża stanu, który pójdzie w ślad francuskiego de Gaulle’a i zamieni dobrze wysłużoną szablę na gałązkę oliwną. Nic z tego. Były generał sądzi, że droga do negocjacyjnego stołu musi prowadzić przez pole bitwy.
W 1991 r. była szansa ruszyć do przodu, ale Rosja nie odważyła się na reformy. Dziś myśli o odbudowywaniu Związku Sowieckiego – przynajmniej symbolicznie. A jej celem jest uzależnienie całej Europy. Ale to się nie może udać – twierdzi Władimir Bukowski i wróży Rosji rozpad.
[dla każdego]
[dla najbardziej wytrwałych]
Zamiast ogólnych podsumowań festiwalu, co zrobiłem już poniekąd w bieżących relacjach (POLITYKA 20 i 21), chciałbym zatrzymać się przy kilku postaciach ekranowych, które wypadły najbardziej sugestywnie spośród setek pokazanych w tym roku w Cannes. Tak się przy tym składa, że to właśnie poprzez tych bohaterów widać najwyraźniej ogólniejsze zagadnienia, którymi zajmuje się dzisiaj światowe kino.
Rozmowa z Davidem Morrellem, pisarzem, twórcą postaci Rambo
[tylko dla znawców]
[warto mieć w biblioteczce]
Ktoś mądry powiedział kiedyś, że filmy dla dzieci trzeba robić tak jak dla dorosłych, tylko trochę lepiej. W ostatnim czasie uczestniczyłem jako nieletni juror w sześciu festiwalach filmów dla dzieci oraz młodzieży i mogę powiedzieć jedno: niewielu współczesnych reżyserów bierze sobie do serca tę prawdę.
Wbrew potocznym wyobrażeniom i legendzie „Król Lear” był w dziejach teatru polskiego jedną z rzadziej wystawianych tragedii Szekspira. Grano ją od wielkiego dzwonu. A dziś, proszę, po naszych scenach chodzą już cztery Leary; następne inscenizacje w drodze. Jakie nastroje wywołały tak żywe zainteresowanie tą dziwną, nie do końca jasną, opowieścią o władcy, co skrzywdził dobrą córkę, a obdarował złe; te zaś w nagrodę strąciły go na samo dno losu?
Miastu, którego centrum z lotu ptaka wygląda jak piękna lutnia, rytm nadaje hejnał grany z Wieży Mariackiej. Kiedy wieczorem stanie się na Rynku Głównym, z licznych kościołów napływać zaczyna muzyka dzwonów. Być może ze względu na ten odwieczny koncert tak wielu kompozytorów wybrało Kraków na swój dom.
Chcą o nas wiedzieć wszystko: co jemy na śniadanie i co pijemy na kolację. Jakie czytamy gazety i który program telewizyjny oglądamy najchętniej. Odwiedzają nas w domach i w pracy, dzwonią, podglądają, zaczepiają w sklepie i na ulicy. W ubiegłym roku co dziesiąty dorosły Polak odpowiadał na pytania badaczy rynku i opinii.
Raport „Manifest kapitalistyczny” (POLITYKA 17) opisujący perypetie małych przedsiębiorców wzbudził duży odzew internautów. Oto wybór wypowiedzi.
Rozmowa z prof. Stanisławem Stommą o zmarłym 20 lat temu prymasie Polski kardynale Stefanie Wyszyńskim
12 maja zmarł w Moskwie Aleksiej Tupolew, współtwórca ponaddźwiękowego Tu-144 – sławnego, choć niespełnionego konkurenta Concorde’a.
W Polsce z chorobą Parkinsona żyje 80 tys. osób, ale tylko połowa prawidłowo się leczy. Dla reszty diagnoza oznacza wyrok – wpędza w izolację, pozbawia pracy, skraca życie. Jak mimo choroby pozostać sobą?
Rozmowa z prof. Johnem Guillebaudem, światowej sławy specjalistą w dziedzinie badań nad płodnością
Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że reportaż Pawła Lekkiego „Wyszperaj to sam” (POLITYKA 16) jest pochwałą ludzi, którzy zapragnęli poznać (i posiąść) przeszłość człowieka za pomocą szpadla i saperki. Autor, podejmując się bowiem ambitnego zadania analizy zjawiska amatorskiego użytkowania wykrywaczy metali w celu poszukiwania zabytków archeologicznych, przyjął punkt widzenia ludzi, którzy nad szacunek dla przeszłości i poszanowanie prawa przedkładają potrzebę przygody i pożądanie eksponatów wzbogacających ich prywatne kolekcje.
Wszystko wskazuje na to, że naukowcy porozumieli się wreszcie co do najważniejszej przyczyny zatonięcia promu „Estonia” 28 września 1994 r. Urząd Kontroli Materiałów z Brandenburgii i instytut badawczy z San Antonio w Teksasie potwierdziły wyniki analiz Federalnego Urzędu Badań i Kontroli Materiałów (BAM) w Berlinie. Stalowe fragmenty kadłuba nie noszą śladów eksplozji. Wcześniejsze raporty nie wykluczały użycia materiałów wybuchowych jako przyczyny tragedii.
Oglądanie telewizji stało się dla wielu ludzi środkiem na bezsenność. Ci, którzy dobrze śpią, opuszczają sporo interesujących pozycji, ale też unikają przemocy i wątpliwej estetyki programów erotycznych.
Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci – pod tą niepozorną nazwą kryje się pewien fenomen społeczny. Fundusz pomaga dzieciom chorym, ale słynie głównie z osiągnięć na drugim polu swej aktywności. Od 20 lat skupieni wokół niego uczeni otaczają bezinteresowną opieką nieprzeciętnie utalentowaną młodzież.
Dwie rozgłaszane o Wiesławie Walendziaku prawdy są tak różne, że niemal identyczne. Przyjaciele mówią: postać wybitna, bezkompromisowa i moralnie czysta, walcząca o cele zasadnicze. Przeciwnicy z prawicy mówią: pazerny na władzę intrygant, bezwzględny w walce o wpływy (ci z lewicy dorzucają jeszcze: bolszewik z krzyżem). Obie opinie sugerują osobowość wykutą z jednorodnej bryły, starannie pokrytą ideologicznym teflonem. Ale obie zdają się pomijać fakt, że Wiesław Walendziak to także osobowość subtelnie pęknięta, niemal hamletowska. Twierdzi, że całkiem często powraca do niego dylemat: być albo nie być. W polityce, oczywiście.
Największym sukcesem polskiej piłki ręcznej w europejskich rozgrywkach jest zdobycie Pucharu Europejskiej Federacji przez drużynę Montexu Lublin. Jeszcze 9 lat temu klub był w II lidze. Szczęśliwym zrządzeniem losu spotkał na swej drodze sponsora z Niemiec i trenera z Norwegii.
W kryształowym lustrze rzeczywistość odbija się wiernie, bez niepotrzebnych smug, cieni i przekłamań. W Kryształowym Zwierciadle (a dokładniej w pięknym witrażowym lustrze zaprojektowanym przez artystę plastyka Piotra Lisowskiego) będzie się teraz, już bez żadnej przenośni, przeglądać „Polityka”, dzięki nagrodzie, jaką otrzymała od miesięcznika „Zwierciadło”.
Bernard Pivot to we Francji mniej więcej ktoś taki jak Marcel Reich-Ranicki w Niemczech, w Polsce nie ma odpowiednika. Próbował go podrobić Mirosław Chojecki, który rozsadzał socjalizm w latach 70. książkowym, niezależnym obiegiem wydawniczym, obecnie producent telewizyjny. Podróbka w wykonaniu Chojeckiego zakończyła się fiaskiem. I wielka szkoda, bo zasługi Pivota dla upowszechniania mitu wielkiej literatury są we Francji przeogromne i ktoś taki przydałby się również w Polsce.
Połączył ich brak domów, zabranych przez sowiecką Rosję. Brak matek, chorujących i umierających w kołchozach. Brak ojców, wywożonych w nieznane lub ginących na wojnie. Wybrakowane dzieciństwo łatali wspólnie. Wśród pawi, sępów i fakirów, w obozie u indyjskiego maharadży.