Bardzo ciekawa była rozmowa premierów Jerzego Buzka i Michaiła Kasjanowa przy kolacji. – Wyczuwałem wzajemną fascynację reformami w obu krajach. Nasz premier wypytywał o podatek liniowy w Rosji (rząd wprowadził tam jednolity podatek na poziomie 13 proc. dochodów – przyp. red.), a Kasjanow o reformę emerytalną w Polsce, bo zaczątki takiej reformy Rosja sama wprowadza. Była to rozmowa dwóch reformatorów z podobnymi problemami, dobrze się rozumieli – mówi wiceminister Radek Sikorski. Potwierdza się to, co wcześniej podkreślał minister Iwanow: Rosja nie żywi antypolskich nastrojów, jej główne siły i kręgi polityczne szczerze pragną ocieplenia w relacjach z naszym krajem.
Jeden z polskich ekspertów od Rosji tak formułował radę przed rozmowami z Kasjanowem: po pierwsze – gospodarka, po drugie – gospodarka, po trzecie – też gospodarka. A jak macie czas, to dorzućcie co chcecie. Nie jest to oznaka lekceważenia problemów narodowych wynikających z następstw historii (które – jeśli się ich nie wyjaśni i nie rozliczy – zawsze powracają), lecz konieczny dziś pragmatyzm. Jak na sąsiadów Polska i Rosja mają kompromitująco nikłe obroty handlowe (ok. 5,5 mld dolarów w 2000 r.) i to jeszcze z ogromnym deficytem po stronie Polski, który się podwoił w 2000 r. w stosunku do 1999 r. (prawie 4 mld dolarów!). Z wzajemnymi inwestycjami – jeszcze gorzej. Wprawdzie Rosja ma ich u nas na kwotę 1,2 mld dolarów, ale z tego ponad 90 proc. to Gazprom, z kolei Polska w Rosji zainwestowała zaledwie 80 mln dolarów. – Taka sytuacja to już nie tylko problem gospodarczy, to problem polityczny – ocenia cytowany ekspert.
Łatwo jednak narzekać, a trudniej coś przedsięwziąć. Co pewien czas w kręgach lewicy słychać zarzut, że brak nam polityki wschodniej, że konieczne są „ułatwienia dla naszego eksportu”, bo „Rosja to kraj ogromnych możliwości”.