Modlitwa w kościele Wszystkich Świętych była aktem religijnym, ale obecność polityków oraz osób takich jak prof. Leon Kieres, szef Instytutu Pamięci Narodowej, świadczyła, że jej znaczenie wykracza poza religię. A gdy kilkudziesięciu biskupów w czarnych sutannach osunęło się na kolana, śpiewając „Przed oczy Twoje, Panie, winy nasze składamy”, chyba każdy obecny w kościele czuł moralną wagę tej warszawskiej modlitwy za Żydów z Jedwabnego.
Nie rozstrzyga ona ani nie zamyka naszej narodowej dyskusji wywołanej książką Jana Tomasza Grossa, bo nie to było przecież jej celem, ale daje świadectwo, że przywódcy Kościoła w Polsce z prymasem Józefem Glempem na czele biorą najpoważniej naukę papieża-Polaka, który modlił się w intencji narodu żydowskiego: „Boże, wspieraj go, aby doznawał szacunku i miłości ze strony tych, którzy jeszcze nie rozumieją doznanych przez niego cierpień, oraz tych, którzy solidarnie, w poczuciu wzajemnej troski, wspólnie odczuwają ból zadanych mu ran”.