Archiwum Polityki

Gdzie jest Walt Disney?!

Ktoś mądry powiedział kiedyś, że filmy dla dzieci trzeba robić tak jak dla dorosłych, tylko trochę lepiej. W ostatnim czasie uczestniczyłem jako nieletni juror w sześciu festiwalach filmów dla dzieci oraz młodzieży i mogę powiedzieć jedno: niewielu współczesnych reżyserów bierze sobie do serca tę prawdę.

Dzięki Fundacji Akademia Promocji, która wspiera kino „dla nieletnich”, sędziowałem dwukrotnie w Warszawie, a następnie – niejako w nagrodę za krajowe zasługi – wysłany zostałem do Kairu, Giffoni (Włochy), Lizbony oraz Dublina. Dla mnie, zaledwie nastolatka, to jak najbardziej poważne ocenianie filmów z całego świata było dużym przeżyciem.

Można by powiedzieć: co festiwal, to obyczaj. W Giffoni, bodaj największej tego typu imprezie na świecie, nie było bezpośredniego głosowania: podczas godzinnego „forum” każdy chętny z tysiąca młodych jurorów mógł powiedzieć, co sądzi na temat danego filmu. Dopiero pod koniec festiwalu głosowaliśmy wypełniając specjalne ankiety. Zupełnie inaczej potraktowano nas na kameralnym konkursie w Lizbonie, gdzie jury zbierało się w małym pokoju i głosowało przez podniesienie ręki; najczęściej trwało to co najwyżej pięć minut. W Kairze natomiast po każdym seansie trzech siedmiolatków, zachowujących się tak, jakby już dawno zdali egzamin dojrzałości, pytało, ile dajemy danemu filmowi w skali od zera do dziesięciu. Później z wielce uczonymi minami notowali wystawione przez nas oceny i odchodzili rozważając trafność krytyki. Niewątpliwie młodzieżowe jury najwięcej ma do powiedzenia we Włoszech, a najmniej – w Portugalii. W Lizbonie zdecydowanie nam nie ufano, tworząc drugie jury złożone wyłącznie z dorosłych, które nagradzało aż w dziesięciu kategoriach, podczas gdy nam pozwolono przyznać tylko jedną nagrodę.

Zza kulis, gdzie pracowali jurorzy, powróćmy jednak na kinową salę. W półtora roku obejrzałem około 80 filmów z całego świata i po tym kinowym maratonie myślę sobie, że kino dziecięce na świecie ma się nie najlepiej, jego twórcy uparli się bowiem, by tworzyć filmy skomplikowane i poruszające ważne problemy, wychodząc pewnie z założenia, że my młodzi nie marzymy o niczym innym jak tylko o roztrząsaniu trudnych zagadnień.

Polityka 22.2001 (2300) z dnia 02.06.2001; Kultura; s. 44
Reklama