Właśnie padł kolejny rekord bezrobocia: 15,6 proc. siły roboczej, czyli ponad 2,8 mln osób. Bezrobocie odmieniane jest przez wszystkie czasy, rodzaje i przypadki. Tak będzie aż do wyborów, w których głosy trzech milionów bezrobotnych i ich rodzin mogą przeważyć szalę zwycięstwa. Toteż dyskusja obliczona na efekt polityczny tonie w chaosie pojęciowym. Przecież dobre przedsiębiorstwo to takie, które zatrudnia jak najmniej ludzi, nie jak najwięcej. Rzecz więc nie w tym – jak mówią politycy – żeby tworzyć miejsca pracy, tylko żeby znaleźć rynki, na których się sprzeda produkty tej pracy.
Dyskutanci lubują się w terminologii wojskowej. Premier Buzek ogłosił ofensywę przeciw bezrobociu. Związkowcy mówią o obronie miejsc pracy. Dziennikarze zapowiadają kampanie tematyczne. Dwa lata temu sformułowano Narodową Strategię Wzrostu Zatrudnienia. Ale gospodarka rynkowa jest nielitościwa i nie ugina się pod magią słów. Jeżeli przedsiębiorstwo nie przynosi zysku – musi upaść, chyba że będzie pasożytowało na innych. Tak się stanie, jeżeli państwo udzieli wsparcia, zwolni z podatku, pozwoli nie płacić składek na ZUS.
Polityka
9.2001
(2287) z dnia 03.03.2001;
Wydarzenia;
s. 18