Sprawa Zbigniew N. kontra władze miasta wypłynęła w kwietniu 2000 r. na fali ogólnonarodowych dyskusji nad przeżartą korupcją ojczyzną, telewizyjnych rozważań, czy psuje się ona od głowy, czy od ogona, oraz śmiałych pytań, jak ją uzdrowić. Nieoczekiwanie odpowiedź nadeszła z Pińczowa.
W Pińczowie, mieście na Ponidziu, słynącym z odrodzeniowej tolerancji religijnej oraz z przetworów owocowych, Zbigniew Nowak, przedsiębiorca z Łodzi, utwierdził się w przekonaniu, że burmistrz oraz rada miasta nie nadają się już do niczego i rozpoczął zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie ich odwołania. Następnie popłynęły w Pińczów pierwsze plakaty i ulotki, potem na wezwanie Zbigniewa N. do Pińczowa zajechała telewizja, casus Pińczów komentowali antykorupcyjni specjaliści, na koniec antykorupcyjna strona powiatu pińczowskiego pojawiła się w Internecie.
Zbigniew Nowak, przedsiębiorca w dziedzinie dodatków do żywności, w 1998 r. kupił od syndyka mleczarnię w Pińczowie. Mleczarnia, kiedyś wizytówka miasta, padła w 1992 r. Stała, niszczała, wiatr hulał w halach produkcyjnych i biurowcach pozbawionych szyb. Nowak zapłacił za nią 750 tys. zł. Żywą gotówką. Jak opowiada dzisiaj, na początku nie miał wobec burmistrza i radnych złych intencji. To sam burmistrz rzucił pierwszą kłodę pod nogi N., kiedy ten zabrał się do remontu zrujnowanego zakładu. N. wystosował do wydziału architektury gminy pismo, w którym anonsował chęć przebudowania części obiektu. Gmina zwlekała z odpowiedzią dwa miesiące, a następnie odpowiedziała, że planowany remont w mleczarni narusza miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, prawo budowlane oraz wygląd zewnętrzny miasta. Zapowiedziano, że pan N. musi się postarać o zezwolenie na budowę, sprawa może przeciągnąć się jeszcze nawet pół roku.