Czy chodzi o pomnik wystawiony „hetmanowi dusz polskich” przez jego miłośników na podstawie kilku stale powtarzanych stereotypów? Czy o autora „krzepiącego serca”? A może, przeciwnie, o Sienkiewicza „rozlewającego truciznę w żyły naszego społeczeństwa” (Wacław Nałkowski)? Jak się okazuje, autora Trylogii od bardzo dawna znamy w najrozmaitszych wcieleniach. Dlatego ów stuletni spór więcej nam mówi o ideologicznych formach czytania, a dziś i oglądania Sienkiewicza niż o samym pisarzu.
Jest to bowiem problem w znacznym stopniu świadomości polskiej inteligencji, dla której Sienkiewicz z reguły stanowił tradycyjny punkt odniesienia. I tu także chodziło przede wszystkim o wpływ autora Trylogii na świadomość narodową. Najczęściej wywierany w zachowawczej otoczce. W tym stylu uformowany obraz Sienkiewicza (z bezwzględną i insynuacyjną oceną jego przeciwników oraz oskarżeniem wypaczeń szkolnych) pozostaje jednym z aspektów wyznawczej lektury wszystkiego, co stworzył wielki Polak. Nie jest to jednak odczytanie współczesne, raczej powrót do stereotypów jeszcze ubiegłowiecznych. Trudno się więc dziwić, że takiemu pisarzowi przeciwstawiali się dawniejsi i współcześni twórcy i krytycy.
Klasyk polskiej ciemnoty
Najwybitniejszy krytyk Młodej Polski Stanisław Brzozowski w swoim studium o Sienkiewiczu z ironią pisał: „[Sienkiewicz] jest [...] klasykiem polskiej ciemnoty, szlacheckiego nieuctwa. Przez niego żyje w formie artystycznie skończonej, aż do czasów naszych saska epoka naszej historii [...]. Popularność Sienkiewicza wśród warstw ludowych to zaraza szlacheckiego lenistwa duchowego zaszczepiona im”.