Ale czy rządzą na pewno rok? Politycy PiS są mistrzami kolejnych początków i sami ustalają, kiedy się zaczyna kolejny etap. Najpierw był to moment objęcia rządów przez Kazimierza Marcinkiewicza, potem dzień podpisania paktu stabilizacyjnego, następnie zawiązanie koalicji, wreszcie zmiana na stanowisku premiera. Za każdym razem Jarosław Kaczyński twierdził, że w istocie dopiero teraz są prawdziwe warunki, aby „zmieniać Polskę”. Teraz zapewne zostanie ogłoszony kolejny początek już z naprawdę poważnymi partnerami lub też nowy początek zostanie przesunięty na czas po nowych wyborach, z już własną większością.
Te kolejno ogłaszane początki ten pierwszy rok IV RP rozmywają, a zarazem dają PiS sposobność, aby się wymykać „przedwczesnym” ocenom i podsumowaniom.
Niemniej dorobek PiS wydaje się imponujący, jeśli wziąć pod uwagę najważniejsze cele tego ugrupowania, deklarowane przed wyborami. Na pewno nie można zarzucić PiS, jak to czynią niektórzy, iż nie wypełnił żadnej obietnicy. Trzeba tylko pamiętać, jakie te cele były. W programie wyborczym PiS z 2005 r. pierwsze kwestie gospodarcze pojawiły się dopiero na 54 stronie dokumentu. Można tam znaleźć zdanie samego prezesa partii: „Dopiero silne, sprawne, nie marnotrawiące publicznego grosza państwo będzie mogło rozwiązać podstawowe problemy Polaków i odsunąć zagrożenia stojące przed naszym narodem”. To wyraźna hierarchia celów, wskazująca, że przed opanowaniem wszystkich instytucji państwa jakakolwiek reforma gospodarki nie ma sensu, ponieważ zmiany będą bojkotowane przez stary porządek i tym samym nieskuteczne. W domyśle – PiS dałby się w ten sposób wrobić, a jest na to za sprytny.
Zarzucanie PiS, że oprócz rozwiązania WSI, utworzenia CBA, opanowania mediów publicznych, obsadzenia swoim prezesem IPN, chwycenia mocną partyjną ręką urzędników, policji, wymiaru sprawiedliwości i służb specjalnych, trudno znaleźć inne realne efekty działań nowej władzy, jest niesprawiedliwe.