Archiwum Polityki

Ibsen bez brody

Koncertowa wersja „Peer Gynta” pod piramidami w Gizie zakończy w październiku światowe obchody Roku Ibsenowskiego. Norwe-gom upłynął on na obcinaniu starszemu panu brody. U nas dopiero ostrzą brzytwy.

Norwegom przełknięcie twórczości mistrza zajęło trochę czasu. Ich najwybitniejszy twórca należał do gatunku ptaków, co własne gniazdo kalają, i z bezwzględnością piętnował wady rodaków. Lekcja została odrobiona, czego dowodem wskaźnik udziału kobiet w parlamencie – jeden z najwyższych na świecie – a także w strukturach lokalnych i na eksponowanych stanowiskach w sektorze publicznym i prywatnym oraz rozmach, z jakim Norwegowie zabrali się do świętowania setnej rocznicy śmierci drugiego po Szekspirze najczęściej wystawianego na świecie dramatopisarza.

Zwalisty mężczyzna z brodą i okalającymi twarz, przyciętymi pod kątem prostym, bokobrodami, do tego ciasno zapięty surdut, w ręku parasol, a na nosie binokle, zza których przewierca rodaków surowym spojrzeniem – w Oslo nie ma skrawka ziemi bez portretu czy karykatury Henryka Ibsena. Najgęściej wiszą one w nowo otwartym Domu Ibsena. Odrestaurowano zajmowany przez pisarza, jego żonę Suzannah i syna Sigurda dwunastopokojowy apartament w centrum Oslo. W tym samym domu, na dole, jest też muzeum twórczości.

Największe wizerunki dramatopisarza widnieją na głównej ulicy miasta. Od 23 maja tego roku, czyli od daty stulecia po śmierci pisarza, nosi ona jego imię. Tam też na tyłach Grand Café, w której codziennie punktualnie o 11.30 (przechodnie regulowali ponoć według Ibsena zegarki) pisarz pił kawę, znajduje się olbrzymi fresk przedstawiający Ibsena w otoczeniu miejscowej bohemy.

Autor „Heddy Gabler” spogląda na nas z tysiąca broszur, książek i albumów oraz okładek nowego wydania dzieł zebranych. Pojawia się na międzynarodowych konferencjach, sympozjach, projekcjach filmowych i wystawach mu poświęconych, na czele z objeżdżającą świat „Być poetą znaczy widzieć – Ibsen w naszych czasach”, obrazującą społeczno-polityczną tematykę sztuk Ibsena.

Polityka 39.2006 (2573) z dnia 30.09.2006; Kultura; s. 76
Reklama