Nie chce rozmawiać z dziennikarzami. Nie i nie. Odsyła do pani rzeczniczki, a rzeczniczka powie to, co wszyscy: niezwykła, wspaniała, fenomenalna. Ktoś z teatralnej branży radzi zadzwonić do starszego aktora, który objechał z Szaflarską szmat Polski z jednym z przedstawień. On wie, czy to jeżdżenie było dla niej katorgą, przyjemnością, czy sposobem na zarabianie pieniędzy.
Wiadomo, że Szaflarska lubi jeździć. Wróciła kiedyś z podróży do Izraela zachwycona. I z Austrii. Wyszła raz z domu na warszawskiej Starówce po chleb. Zobaczyła na ulicy dwóch panów. Jednego z nich znała. Przystanęli, pogawędzili. Ten drugi to był węgierski reżyser István Szabó. Po kilku dniach zaproponował jej rolę w filmie. Najeździła się z ekipą przy kręceniu filmu po Austrii i Niemczech, i było to przeżycie wspaniałe. I wcale nieprzypadkowe. Trzeba, mówi Szaflarska, po prostu wiedzieć, w którym momencie należy wyjść po chleb.
Tajemnice starszego aktora, który objechał z Danusią szmat Polski
Danusia jest drobna, delikatna, mała. Będę ci nogi wyciągał, żebyś więcej urosła, żartował jej wysoki, piękny, utalentowany brat Jerzy, który zginął w kampanii wrześniowej w dwudziestym roku życia, w tym samym czasie, gdy ona w Wilnie rozśmieszała ludzi w komedii. Po zejściu ze sceny biła z rozpaczy głową w ścianę.
Kiedy nadawano imię ukochanemu, dziś 25-letniemu, wnukowi Wojciechowi, zapytała córkę z żalem: dlaczego nie Jerzy?
Będziesz Danusiu, powiedział nauczyciel, grała rolę Michasia w „Horsztyńskim” Słowackiego. Nauczyciel prowadził w Nowym Sączu teatr amatorski. Tak więc czy starszy aktor, który objechał z Danutą szmat Polski, może powiedzieć, czy ona to lubiła?