Archiwum Polityki

Latający Holender

Ze swymi marzeniami o awiacji młody Holender Anthony Fokker trafił na dobry czas: do Niemiec u progu Wielkiej Wojny, podczas której samolot urósł do rangi niezastąpionego narzędzia walki. Fokker dostarczył wilhelmińskiej armii wiele latających maszyn. Był znakomitym pilotem, ale czy rzeczywiście konstruktorem?

Początek 1910 r. Holender Anthony Fokker rozpoczął właśnie studia w Szkole Technicznej w Bingen. Zapewne nudził się na zajęciach; gardził wyższą matematyką i naukami teoretycznymi, ale nie miał wyboru. Fokker senior, bogaty właściciel plantacji kawy na Jawie, godząc się, by syn rozwijał techniczne zainteresowania, postawił warunek: nauka miała zakończyć się dyplomem. Uczelnia w Bingen nie miała rangi politechniki, ale cieszyła się dobrą opinią, a jej absolwenci otrzymywali tytuł inżyniera. Nie oferowała jednak tego, co najbardziej interesowało młodego Holendra – wiedzy z zakresu budowy aeroplanów. Do Fokkera uśmiechnęło się jednak szczęcie – w pobliskim Zalbach zorganizowano szkołę pilotażu. Otrzymał akceptację ojca dla swojego nowego pomysłu.

Na miejscu okazało się, że nie tylko nie ma tam żadnej maszyny latającej, ale nawet nikogo, kto potrafiłby latać! Kursanci mieli sami zbudować swoje samoloty, by następnie nauczyć się na nich latać! Fokkera to nie zraziło. Szybko doszedł do porozumienia z innym entuzjastą, właścicielem 50-konnego silnika Argus, i rozpoczął budowę swojego pierwszego aeroplanu. W efekcie powstał jednopłat, na którym pilot wykonywał skoki nad lotniskiem, niektóre nawet 600-metrowej długości. Latał sam, bez instruktora, którego i tak w Zalbach nie było. Próba wykonania bardziej skomplikowanych ewolucji skończyłaby się z pewnością katastrofą, jednak na szczęście dla Fokkera samolot został rozbity przez wspólnika.

Drugą maszynę Fokker zamówił u Jacoba Geodeckera, jednego z najbardziej doświadczonych niemieckich konstruktorów lotniczych i inżyniera z prawdziwego zdarzenia. Nowy samolot nie stanowił już zagrożenia dla życia pilota; umiejętności Fokkera wzrosły szybko na tyle, by spełnił on ówczesne, dodajmy – niewielkie, wymagania stawiane lotnikom.

Pomocnik Historyczny Nr 5/2006 (90071) z dnia 11.11.2006; Pomocnik Historyczny; s. 21
Reklama