Archiwum Polityki

Dokument epoki

Małgorzata Niezabitowska. Wydawca księgi „Dziesięciolecie Polski Niepodległej 1989–1999”

Rzadko się zdarza, aby w sprawie, której było się uczestnikiem, głosić publicznie radość i satysfakcję – bez zastrzeżeń i dystansowania się, nieomal bezwstydnie. A tak właśnie dzieje się teraz, kiedy po prawie czterech latach intensywnych prac została ukończona i oficjalnie przedstawiona księga „Dziesięciolecie Polski Niepodległej 1989–1999”. Jestem z tego powodu dumna i szczęśliwa, co przyznaję otwarcie i bez zażenowania, ponieważ dzieło to nie przynależy do mnie ani też do żadnej z ośmiuset osób, które przyczyniły się do jego powstania, lecz jest wspólną księgą Polaków ostatniej dekady XX wieku, przedstawiającą na ponad tysiącu stronach nasze dokonania. Księga Dziesięciolecia to portret kraju i jego mieszkańców, suma sukcesów i błędów, lustro, w którym możemy zobaczyć, jacy jesteśmy. Jest ona także świadectwem, które zostanie dla przyszłych pokoleń, tak jak będąca jej prototypem księga „Dziesięciolecie Polski Odrodzonej 1918–1928” – do dzisiaj niewyczerpane źródło wiedzy o pierwszej dekadzie niepodległości.

Historia księgi współczesnej zaczęła się podczas kolacji u Waldka i Haliny Kuczyńskich, kiedy gospodarz zapytał gości – mnie i mojego męża Tomka Tomaszewskiego: – A może byśmy wydali księgę na wzór tej z 1929 r.? Pomysł został podchwycony z entuzjazmem i niedługo potem założyliśmy wspólnie Fundację Księgi, która zajęła się jej przygotowaniem. Powstał zespół redaktorów z Waldkiem Kuczyńskim jako naczelnym, złożony ze znakomitych specjalistów w dziedzinach, jakie miało obejmować dzieło. Następnym etapem było opracowanie struktury: sześć części dzieliło się na 25 rozdziałów, do których odpowiedzialni za nie redaktorzy dobrali autorów 350 artykułów. Ten „szkielet” ulegał dalszej rozbudowie podczas prac edytorskich – przybywało wyodrębnionych graficznie opracowań, reportaży, tematycznych składanek, ponieważ chcieliśmy, aby księga, nie tracąc nic ze swej naukowej wartości, była żywym, czasem nawet zabawnym dokumentem epoki.

Polityka 8.2001 (2286) z dnia 24.02.2001; Komentarze; s. 13
Reklama