Zaczęło się od załamania na rynku pojazdów użytkowych, potem kryzys dotknął również osobowych. Zbankrutował koncern Daewoo, wzrosły podatki, a kraj zalała fala używanych aut z indywidualnego importu.
Jeszcze w drugiej połowie lat 90. branża motoryzacyjna była dumą polskiej gospodarki. Inwestorzy zagraniczni walili drzwiami i oknami, jak grzyby po deszczu rosły fabryki, montownie, zakłady kooperacyjne. Dziś zamiast tego otrzymujemy regularne informacje, o ile procent zmalała sprzedaż, jak duże są planowane zwolnienia grupowe.
Ford zamknął montownię w Płońsku, a Opel w Warszawie. Pracowników zwalnia Jelcz. Lubelskie zakłady Daewoo musiało opuścić 1200 osób, bo odbiorcy wolą używane samochody z importu, a na produkcję nowoczesnych samochodów LD 100 zabrakło pieniędzy.
Polityka
8.2001
(2286) z dnia 24.02.2001;
Gospodarka;
s. 62