Spośród znakomitości tego świata – przed Hawkingiem – był w Indiach na jarmarku Wielkiej Kąpieli Mark Twain. Sto sześć lat temu pisał on o niezachwianej wierze (pielgrzymów), którzy wloką się miesiącami w upale, żeby dostać się (do Allahabadu) wykończeni, biedni i głodni. Twain, jak większość eurocentryków, nie dostrzegł, że w Indiach Brytyjskich wszyscy byli wtedy wykończeni, biedni i głodni. Dopiero dziś jest inaczej, bo Indie to kraj najgrubszej na świecie warstwy ponadśredniej (10 proc. społeczeństwa w porównaniu z siedmioma procentami w jego własnych USA). A co do niezachwianej wiary – czyż nie przenosi ona gór, nie mówiąc o rakietach?
Mark Twain był w Allahabadzie, lecz dziś, na czas Wielkiej Kąpieli, zakazano tam wjazdu ekipom telewizyjnym z Zachodu (zresztą ze Wschodu, włączając w to Indie – również). Lecz informacje docierają na bieżąco: niejeden sadhu, czyli mąż święty hinduizmu, występuje nago, lecz ma przy uchu mobile, czyli komórkę.
Wielka Kąpiel to Czystość. Piszę to w chwili, kiedy pod murem mojego domu trzej przechodnie oddają mocz na ścianę, co w Delhi jest zjawiskiem nagminnym. Zachowują się tak mężczyźni, kobiety są dyskretniejsze. Przed godziną wróciłem z wykładu Hawkinga „Od astrologii do czarnych dziur”. Jego zdaniem więcej wolności mieli futurolodzy w czasach sprzed zasady determinizmu Laplace’a, który mówił, że jeśli znane są położenie i prędkość cząstki w chwili obecnej, to znane są te dwie wielkości także w dowolnej chwili przed i po. Zatem przyszłość jest obliczalna, a przeszłość dokumentowalna wstecz. Potem pojawił się Heisenberg i ograniczył te wolności: albo prędkość, albo położenie. Jeszcze później, dzięki mechanice kwantowej, czas stracił swą pozycję absolutną i stał się zaledwie jedną z czterech osi w przestrzeni.