Archiwum Polityki

Auto-poprawka

To był czarny rok dla polskiej branży motoryzacyjnej. Sprzedaż nowych aut gwałtownie spadła, zaś indywidualny import pojazdów używanych wzrósł lawinowo. Przedstawiciele firm samochodowych winią fiskusa za doprowadzenie do kryzysu ważnej gałęzi gospodarki. Zarzuty te były dotychczas odrzucane jako bezpodstawne. I oto nagle rząd uderzył się w piersi.

W ostatnich latach pociąg Polaków do samochodu przypominał rozpędzony ekspres. Sprzedaż co roku rosła o ok. 100 tys. aut. Szefowie wielkich koncernów motoryzacyjnych zacierali ręce lokując w Polsce kolejne inwestycje. Przemysł motoryzacyjny stał się najdynamiczniej rozwijającą się gałęzią gospodarki, jemu też zawdzięczamy najwięcej zagranicznych inwestycji. Od kilku lat rośnie eksport i wydajność pracy. Jeśli w 1995 r. pracownik branży wytwarzał produkty wartości 83,3 tys. zł, to w 1999 r. wartość ta wzrosła do 319 tys. zł.

Motoryzacyjna hossa nie uszła uwadze kolejnych ministrów finansów. I oni chcieli na niej skorzystać. Panowało przekonanie, że nie ma takiego finansowego ciężaru, którego nabywcy by nie wytrzymali. Stało się inaczej. Wprowadzenie podatku akcyzowego od sprzedaży samochodów osobowych, a zwłaszcza wprowadzone przez ministrów Balcerowicza i Bauca jedna po drugiej podwyżki stawek okazały się skutecznym hamulcem. Swój wpływ wywarł też wysoki koszt kredytów. Paradoksalnie najostrzej minister potraktował najpopularniejsze małe samochody krajowej produkcji (wzrost akcyzy z 2 do 6 proc.). Popyt na nowe auta z miesiąca na miesiąc malał. Dziś ze wstępnych szacunków wynika, że w 2000 r. sprzedaż nowych pojazdów spadała o 25 proc., a wytwarzanych w kraju aż o 30 proc.

Minister finansów dotychczas odrzucał zarzuty, że jest hamulcowym i że ściągnął na przemysł kłopoty. Tłumaczył, że podwyżki akcyzy nie mają tu nic do rzeczy, a spadek sprzedaży samochodów jest zjawiskiem naturalnym. Nienaturalny był szalony popyt w latach ubiegłych. Poza tym wzrosły koszty eksploatacji samochodów – zdrożało paliwo (po części także za sprawą kolejnych podwyżek akcyzy), więcej trzeba płacić za ubezpieczenie. Polityka wysokich stóp procentowych skutecznie zniechęca Polaków do zaciągania kredytów.

Polityka 4.2001 (2282) z dnia 27.01.2001; Gospodarka; s. 76
Reklama