Archiwum Polityki

Lewitujący Dawidek

Już w styczniu mamy wysyp krajowych premier, a przecież najbardziej oczekiwane zdarzenia, czyli ekranizacje klasyki literackiej, dopiero nastąpią. Cokolwiek pokaże się jeszcze na ekranie, już dzisiaj można powiedzieć, iż jednym z najciekawszych filmów sezonu jest „Weiser” Wojciecha Marczewskiego według powieści Pawła Huelle, ocenianej swego czasu bardzo wysoko jako książka dekady.

Niestety, pisarze ostatnich dekad nie mieli szczęścia do kina: niewiele dobrego dało się „skręcić” z „Panny Nikt” Tomka Tryzny, mimo że reżyserii podjął się Andrzej Wajda; Manuela Gretkowska też nie ma powodów miło wspominać swej współpracy z Andrzejem Żuławskim przy „Szamance”. Obronną ręką wyszła jedynie Olga Tokarczuk, ale tylko dlatego, że nikt nie wpadł na pomysł, by sfilmować jej „Prawiek i inne czasy”, chociaż należy się dziwić, iż nie znalazł się jeszcze chętny. No ale mamy wreszcie film według „Wei-sera Dawidka” Pawła Huelle, książki sprzed lat trzynastu, tłumaczonej od tamtej pory na wiele języków, niestety, nie do zdobycia obecnie w naszych księgarniach, zawalonych bestsellerami w bardzo kolorowych okładkach. Reżyserem i scenarzystą w jednej osobie jest Wojciech Marczewski, prawdziwy oryginał wśród naszych filmowców, nie zabiegający o splendory i nagrody, kręcący rzadko („Ucieczka z kina Wolność” powstała prawie dziesięć lat temu) i tylko wtedy, gdy ma coś istotnego do powiedzenia. „Otóż nie chciałbym robić filmów z tego powodu, że jestem zawodowym reżyserem” – oświadczył niedawno w wywiadzie dla „Kina”. To on na pierwszym festiwalu w III RP wygarnął kolegom: Czy naprawdę musieliście nakręcić te wszystkie filmy?

Mogę się pochwalić, że parę lat temu odpowiadając na pytanie ankiety „Gazety Wyborczej”, jakie jeszcze książki zostały do sfilmowania i kto mógłby ewentualnie podjąć się ich ekranizacji, wymieniłem właśnie „Weisera Dawidka”, dopisując, iż reżyserem powinien być nie kto inny tylko Wojciech Marczewski. Twórca ten już w debiutanckich „Zmorach”, a potem w „Dreszczach” pokazał dzieciństwo jako najważniejszy okres w życiu człowieka: czas największej wrażliwości, ale także bezbronności wobec urazów psychicznych, z którymi potem już nigdy możemy sobie nie dać rady.

Polityka 3.2001 (2281) z dnia 20.01.2001; Kultura; s. 49
Reklama