„Pociesznym było widowiskiem patrzeć na długie ich opończe przebiegające przez płomienie, na palące się u niektórych pejsaki, słyszeć przeraźliwe głosy i lamenta i widzieć chrześcijan, okładających ich kijami” – pisał o wydarzeniach z 1676 r. w polskim Łukowie Czech Franciszek Tenner. „Grupy chuliganów, w większości młodych, zaczęły na różnych ulicach dzielnicy żydowskiej okradać i bić przechodniów. Rzucały się na sklepy, na domy wrzeszcząc »Hurra«, »Bić Żydów«, »Śmierć Żydom«, bijąc, łupiąc, tłukąc szyby, dziurawiąc drzwi i meble, niszcząc wszystko, czego nie dało się wynieść” – relacjonuje wydarzenia przeżyte w marcu 1940 r. w Warszawie Bernard Goldstein („Pięć lat w warszawskim getcie”, Bruksela, 1962 r.). Trzysta blisko lat różnicy, a to samo okrucieństwo, dzikość i zezwierzęcenie okazywane w czasie pogromów.
Marzec 1940 r. to było na rok przed ludobójstwem w Jedwabnem, dokonanym polskimi rękoma i cztery lata przed zabójstwem grupy Żydów przez Polaków na warszawskiej ulicy Żelaznej w dniach Powstania Warszawskiego.
W Niemczech tylko co wydano książkę poświęconą Juliuszowi Streicherowi i jego antysemickiemu pismu „Der Stürmer”. Recenzent „Spiegla” przypomina, że Streichera powieszono w Norymberdze nie za uczestnictwo w ludobójstwie lub jego zarządzenie, lecz za wieloletnie podżeganie do niego. Na początku jest bowiem zawsze nienawistne słowo, a potem dopiero pogromy i holocaust.
Nim w Paryżu latem 1940 r. doszło na Polach Elizejskich do demolowania żydowskich sklepów, powstało pismo „Pod pręgierzem”, które już w drugim numerze głosiło: „Żydzi z Francji winni zapłacić za wojnę lub umrzeć”.
Nim w 1941 r.