Archiwum Polityki

Wschód kupuje Zachód

Historyczne role zaczynają się odwracać: teraz Chiny, Rosja i państwa arabskie na potęgę inwestują u swoich dawnych inwestorów.

Nocą 36-piętrowy kolos świeci niczym latarnia morska Abu Dhabi. Najwyższy i najbardziej widoczny budynek w całym emiracie kojarzy się z siedzibą najsekretniejszej firmy świata. Strona internetowa zawiera tylko adres i numer telefonu. Skład zarządu można było wyczytać dopiero z dekretu nominacyjnego emira, a o inwestycjach informują wyłącznie szczęśliwi kontrahenci. Tak zrobiła np. Citigroup, któremu miesiąc temu firma użyczyła 7,5 mld dol., stając się największym udziałowcem czołowego amerykańskiego banku.

Abu Dhabi Investment Authority (ADIA) – bo o niej tu mowa – to drugi co do wielkości inwestor instytucjonalny świata.

Wartość jej aktywów pozostaje nieznana. Szacunki wahają się między 625 a 875 mld dol. Założona w 1977 r. przez władcę Abu Dhabi, szejka Zaida Ibn Sultana an-Nahajana, ADIA ma za zadanie lokować dochody emiratu ze sprzedaży ropy. Z walutą sztywno podpiętą pod dolara Abu Dhabi nie musi gromadzić wielkich rezerw walutowych. Cierpi za to na chroniczne nadwyżki petrodolarów, zwłaszcza od czasu, kiedy cena ropy przekroczyła 80 dol. za baryłkę i szybuje w górę, osiągając ostatnio magiczną barierę 100 dol. Ten emirat nie jest jedyny.

Już 28 państw założyło własne fundusze inwestycyjne, a wciąż powstają kolejne. W październiku ubiegłego roku ruszyła China Investment Company, 1 lutego zacznie działać rosyjski Fundusz Przyszłych Pokoleń. Anglicy nazywają je sovereign wealth funds (SWF) – dosłownie funduszami majątku królewskiego, choć poza Zatoką Perską obracają po prostu kapitałem państwowym. Ich łączna wartość wynosi dziś ok. 2,8 bln dol. – są znacznie mniejsze niż fundusze emerytalne (22 bln dol.), ale większe niż okryte złą sławą fundusze hedgingowe (1,7 bln dol.). Według prognoz za 10 lat SWF będą kluczowym graczem na światowych rynkach.

Polityka 2.2008 (2636) z dnia 12.01.2008; Rynek; s. 39
Reklama