Eksponatem, który zwraca uwagę natychmiast po wejściu na wystawę, są tabele astronomiczne sporządzone ręką Mikołaja Kopernika podczas jego studiów w Krakowie. Szwedzi wywieźli je z Fromborka. Prawdziwym polskim sezamem jest jednak trzecia sala ekspozycji. Czego tam nie ma! Królewskie zbroje polskich Wazów, marmurowa rzeźba Jana Kazimierza, hełmy i miecze husarii z polskimi transkrypcjami, chorągwie i proporce ze znakami Orła i Pogoni, herby trumienne królowej Konstancji, drugiej żony Zygmunta III, strzelby hajduków, jedwabne tkaniny zdobione złotem, a nawet róg myśliwski sporządzony z rogu ostatniego tura zabitego w lasach sochaczewskich. Wszystko popłynęło z Potopem za morze, zabrane w połowie XVII w. przez wojska Karola X Gustawa, głównie z warszawskiego zamku.
Rzeczpospolita Obojga Narodów „musiała zapłacić wysoką cenę za silną politykę ekspansywną Szwecji w XVII w. I była to nie tylko polityczna cena. Może być ona również wyrażona olbrzymią liczbą przedmiotów sztuki, które szwedzcy żołnierze wywieźli z ziem polskich” – pisze w katalogu sztokholmskiej wystawy dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie Andrzej Rottermund. Dyrektor cytuje inwentarz zamku sztokholmskiego z 1656 r., z którego wynika m.in., że z Warszawy do Sztokholmu wywieziono około dwustu obrazów, 20 tureckich dywanów, 28 bogato zdobionych tureckich namiotów, 5 plafonów, instrumenty muzyczne, brązy, marmury, chińską porcelanę, tkaniny, księgi i rękopisy. Równie wielkie straty poniósł Kraków. Szwedzi plądrowali także magnackie pałace poza stolicami. – Jeszcze dzisiaj – ubolewa Rottermund w Sztokholmie – polscy historycy sztuki nie mogą odżałować łupów, które na 150 wozach wywieziono z siedziby Lubomirskich na zamku w Wiśniczu.