Archiwum Polityki

Jednym okiem

Rozmowa z amerykańskim malarzem i reżyserem Julianem Schnablem, którego film „Motyl i skafander” wchodzi na ekrany polskich kin

Mariola Wiktor: – Kiedy nakręcił pan film „Basquiat – Taniec ze śmiercią”, a potem „Zanim zapadnie noc”, w Ameryce okrzyknięto pana reżyserem politycznym.

Julian Schnabel: – Trudno o większą bzdurę! Nie zrobiłem filmu o Basquiacie tylko dlatego, że był czarnym ulicznym malarzem, przez długi czas odrzucanym przez białe nowojorskie elity, ani o kubańskim poecie i prozaiku Reinaldo Arenasie wyłącznie z tego powodu, że rozczarowany rewolucją odwrócił się od reżimu Castro. Obaj zainteresowali mnie przede wszystkim jako niezwykli ludzie i bezkompromisowi artyści. Basquiat, uzależniony od narkotyków, przeczuwał, że umrze młodo i dlatego żył z niespotykaną intensywnością, kolorowo i z wyobraźnią, która zachwyca w jego graffiti i obrazach. Z kolei Arenas to człowiek, który nade wszystko ukochał wolność, niebezpiecznie wyprzedzając ideały kubańskiej rewolucji.

Jean-Dominique Bauby, bohater pana najnowszego filmu „Motyl i skafander”, postać znów autentyczna, szef prestiżowego magazynu mody „Elle”, playboy i hedonista, dopiero w szpitalu, w stanie niemal całkowitego paraliżu ciała po wylewie, postanawia podyktować książkę.

Podyktować to za dużo powiedziane. Bauby, znany w paryskich salonach jako Jean-Do, mrugając lewą powieką, jedynym kawałeczkiem ciała, które pozostało ruchome, wybierał z odczytywanych na głos przez sekretarkę liter te właściwe, które składały się na sylaby, wyrazy i całe zdania. Jedno mrugnięcie oznaczało „tak”, a dwa „nie”. Książka, w której Bauby opowiada, jak to jest być uwięzionym we własnym ciele i podróżować we wspomnieniach i wyobraźni, powstawała z wielkim, nadludzkim wysiłkiem przez półtora roku. Bauby zmarł na kilka dni przed ukazaniem się książki w księgarniach.

Polityka 2.2008 (2636) z dnia 12.01.2008; Historia; s. 64
Reklama