Dla osób lubiących spokój w porze obiadu lub kolacji bądź spotkania tylko z określoną grupą towarzyską Anglicy już dość dawno temu wymyślili kluby. W klubie przebywać mogą tylko jego członkowie bądź ich goście. Moda na klubowe restauracje przed wieloma laty przeniosła się i nad Wisłę. Za czasów PRL słynny był Spatif, czyli warszawski Klub Aktora. Kto tam jadał, zaliczany był do towarzyskiej elity. Nieco niżej notowany był lokal Związku Literatów.
Dziś klubów jest więcej. Dzielą się też na bardziej i mniej ekskluzywne. Do jednych można wejść tylko z kartą klubową. Do innych wystarczy mieć polecenie kogoś ze stałych bywalców. Zanim jednak zaprosimy państwa do jednego z najnowszych i na pewno najelegantszego z lokali tego typu, wróćmy do Albionu, ojczyzny klubowego życia. O tym skandalu prasa angielska pisała długo. Sprawy nie udało się zatuszować. Więcej, jej opis znalazł się także w oficjalnej biografii królowej.
Tylko podczas miesiąca miodowego Elżbieta II dzieliła sypialnię ze swym mężem Filipem. Być może właśnie ten fakt spowodował, iż książę wraz ze swym przyjacielem i najbliższym dworzaninem Michaelem Parkerem wstąpił do „klubu czwartkowego”. Obaj panowie byli członkami klubu przez 12 lat, aż do jego rozwiązania, które nastąpiło w atmosferze skandalu.
„Klub czwartkowy” zbierał się w restauracji Wheelers. Jedząc i obficie zakrapiając panowie opowiadali pikantne dowcipy. Po obiedzie przenosili się do prywatnych apartamentów jednego z nich, gdzie siadali do kart, a po paru drinkach sprowadzano dziewczęta. Współzawodniczono o nie grając w „Poszukiwanie damy” lub „Pogoń za suką”. Zwycięzca udawał się z wybranką do sypialni, na ogół nie domykając drzwi, by zebrani mogli obserwować figlującą parę.
Tuż przed rozwiązaniem klubu Parker przyduszony przez dziennikarzy łgał, że: „Te wszystkie historie o pijaństwie, rozpuście i dziwkach są zwyczajnie wyssane z palca”.