Nie da się ukryć, że wilanowskie pola, po których śmigają zające i rowerzyści, mają w sobie tajemniczy magnetyzm, przyciągają wizjonerów. Właśnie tutaj Michael Jackson chciał zbudować największy park rozrywki w Europie Środkowej, tutaj także pewien miejscowy malarz oczami wyobraźni ujrzał strzelającą w niebo siedemdziesięciometrową złocistą buławę własnego pomysłu, mającą upamiętnić postać króla Jana III Sobieskiego. Wieża planowanej Świątyni Opatrzności Bożej ma wyrosnąć w górę najwyżej na wysokość 40 metrów, ale i tak nie brak sceptyków twierdzących, że nie wyrośnie, bo nad ideą owej świątyni od ponad dwustu lat ciąży fatum.
Po raz pierwszy o wystawieniu świątyni (jako wyrazu dziękczynienia za wydobycie Polski spod obcej przemocy) zdecydował Sejm Czteroletni w dwa dni po uchwaleniu Konstytucji 3 maja. Ale Sejm, który uchwalił jedną z pierwszych konstytucji nowoczesnego świata, postawić świątyni nie dał rady, mimo że stosowne miejsce wskazał osobiście król Stanisław August Poniatowski. Budowa zatrzymała się po miesiącu i nigdy nie została wznowiona. Potem kilkakrotnie zmieniano lokalizację przyszłej Świątyni Opatrzności, jednak nie udawało się jej nie tylko zbudować, ale nawet porządnie zaprojektować. Plon konkursu z 1921 r. okazał się tak mizerny, że przed ogłoszeniem kolejnego hierarchowie na wszelki wypadek jasno zapowiedzieli architektom, że Kościół nie chce niczego na kształt fabryki, gazowni, dworca, pagody pogańskiej, meczetu, synagogi, cerkwi czy modlitewni mariawickiej. Chce po prostu kościoła, choćby i nowoczesnego. „Naród polski jest zdolny wyprodukować coś więcej niż zwyczajne bryły i prymitywy. Lud nasz chce znaleźć w świątyni nie prymitywy, jakie ma w domu, ale wzory odwiecznego, wiekuistego piękna” – zapewniał kardynał Aleksander Kakowski.