Archiwum Polityki

Tumani i przestrasza

Jacek Głębski to młody pisarz, któremu – na nieszczęście – udało się szczęśliwie zadebiutować. Jego pierwsza powieść o lekarzu zamkniętym w zakładzie psychiatrycznym („Kuracja”) została nagrodzona w konkursie wydawnictwa Znak. W swojej nowej książce („Kryminalista”) Głębski znajduje sobie do opisania nowy rodzaj zamknięcia – tym razem chce nas porazić więziennym piekłem. Autor przedstawia współczesny zakład karny w jak najbardziej czarnych barwach, stylizując ten pokraczny preparat na rzekomy autentyk. Przekroczysz w Polsce lat 90. próg więzienia, a bądź pewny, że natychmiast zostaniesz zgwałcony i pobity do nieprzytomności przez współwięźniów. Ta nieudolnie napisana książka ma przekonać, iż w dzisiejszym więzieniu nadal obowiązuje podział na git-ludzi i frajerów, podczas gdy nawet dziecko wie, iż kryminałem lat 90. rządzą wyłącznie reguły ekonomii. Więzień swoją pozycję w zamkniętej społeczności po prostu kupuje, toteż nie musi, jak ongiś bywało, przechodzić przez cykl inicjacji i subkulturowych wtajemniczeń. Z kolei gwara więzienna (grypsera), do której Głębski w „Kryminaliście” jest wyjątkowo przywiązany, to językowy zabytek, który swe najlepsze chwile miał w latach 60. i 70. Po co zatem pisarz spreparował obraz dzisiejszego kryminału? Prawdopodobnie po to, by bezkarnie epatować czytelnika obsceniczną treścią. Oczywiście, czytelnika naiwnego, najmniej wybrednego, który da się nabrać na tę bujdę na resorach, opowiedzianą zresztą bez wdzięku i polotu.

Polityka 22.2000 (2247) z dnia 27.05.2000; Kultura; s. 40
Reklama