Archiwum Polityki

Jak zdobyć sławę

Kiedy kilkadziesiąt lat temu Andy Warhol stwierdził, że w przyszłości każdy będzie miał swoje piętnaście minut sławy, była to jedynie trudna do udowodnienia figura stylistyczna. Obecnie, w dobie Internetu, proroctwo to wydaje się całkiem realne – trzeba tylko wiedzieć, jak do tej sławy dotrzeć. Podpowiadamy: np. poprzez „The New York Times on-line”.

Właściwie każdy może stworzyć swą stronę w sieci i publikować w niej dowolne treści – niestety miliony takich amatorskich produkcji tułają się po Internecie, nie wywołując większego zainteresowania. Owszem, istnieją czaty, zwane potocznie ircami (Internet relay chat), czyli internetowe panele dyskusyjne, ale po pierwsze ich zasięg bywa ograniczony, po drugie zaś uczestnictwo w takiej dyskusji sławy nie gwarantuje.

Coraz większą popularnością cieszą się tzw. talk-backi, czyli możliwość skomentowania przez czytelników tekstów, zamieszczonych w internetowych wydaniach gazet. Takie komentarze są w „Polityce” i „ResPublice” – w „kiosku” portalu Onet. Czytelnik nie musi już pisać tradycyjnych listów, chodzić na pocztę i naklejać znaczków – od razu po lekturze artykułu może spisać swe uwagi (często, niestety, nie zdąży nawet ich dobrze przemyśleć) i wysłać do redakcji: istnieje duża szansa, że jego komentarz zostanie opublikowany, stając się niejako integralną częścią podstawowego tekstu. W wielu pismach praca redakcyjna nad takim listem ogranicza się do sprawdzenia przez maszynę, czy nie znajdują się w nim słowa na „k” czy „ch”. Internetowy czytelnik, który lubi soczyste określenia, wie jednak, jak oszukać cyfrowego redaktora. Na przykład w jednym z pism pojawił się komentarz, że autor artykułu powinien sobie „strzepać kapucyna” – w tym wypadku komputer był bezradny: wyraz kapucyn nie został zaprogramowany jako wulgarny...

Tak jest w Polsce, a jak owo współtworzenie gazety (komentarze czytelników należą do najbardziej czytanych działów) wygląda na świecie? Czy można, korzystając z jakiegoś szacownego tytułu, głosić, co ślina na język przyniesie, nawet gdyby były to zupełne brednie?

Polityka 2.2001 (2280) z dnia 13.01.2001; Społeczeństwo; s. 78
Reklama