Polska Miss World miała być efektownym zwieńczeniem najlepszego polskiego roku w tym roku, a nawet w ostatnim 17-leciu. Podkreślali to niezależni publicyści, podczas gdy wpływowe, polskojęzyczne media nic, tylko powątpiewały. Czy damy sobie radę z organizacją? Czy i kto wyłoży na tę kosztowną imprezę pieniądze? Gdzie gala się odbędzie, bo przecież Warszawa nie ma odpowiedniej sali na tak dużą imprezę? Czy – wreszcie – wyłożenie kilkudziesięciu milionów złotych na tak specyficzną promocję Polski nam się opłaci? Pisaliśmy o tych wątpliwościach jeszcze w marcu („Interes roku”, POLITYKA 9).
W sukurs niezależnym publicystom przyszedł Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, który na zlecenie i za pieniądze organizatorów przygotował specjalny 40-stronicowy raport. Wynikało z niego, że za pośrednictwem 200 stacji telewizyjnych finał obejrzą 2 mld ludzi na całym świecie. Zdaniem ekspertów promocja przełoży się na wzrost przyjazdów turystycznych; do 2010 r. odwiedzi nas – dodatkowo – 5 mln turystów, co przyniesie 240 mln zł dochodu. Dzięki temu powstanie 20 tys. nowych miejsc pracy, PKB wzrośnie o dodatkowy 1 punkt procentowy. Mało tego: w ciągu kolejnych lat wartość sprzedawanych w Polsce usług i towarów, dzięki konkursowi, wzrośnie o 10 mld zł! Już teraz – twierdzą autorzy raportu – goszczenie 4 tys. osób przez miesiąc (finalistki, obsługa, dziennikarze) w hotelach, ich wyżywienie, podróże przyniosą firmom wykonującym te usługi 44 mln zł. Następne 32 mln zł zarobią firmy telekomunikacyjne i telewizja na konkursach audiotele i esemesach. 1,6 mln zł zarobi TVP na reklamach. Od świadczonych usług i sprzedanych towarów fiskus pobierze podatki VAT i CIT, dzięki czemu do budżetu wpłynie dodatkowo ponad 16 mln zł. Nic więc dziwnego, że na pytanie Michała Borowskiego, b.