Archiwum Polityki

Fałszywe gronostaje

Prawie co trzeci student legitymował się w minionym roku akademickim indeksem uczelni niepaństwowej. Od pięciu lat wchodzą na rynek pracy absolwenci prywatnych studiów licencjackich, a od niedawna również posiadacze dyplomów magisterskich.

Spośród wielu biznesów, które rozkwitły w okresie transformacji, biznes edukacyjny stał się jednym z najdynamiczniejszych. O jego dochodach krążą fantastyczne opowieści, a ponad stu starających się o zgodę na utworzenie nowych placówek świadczy o tym, że ich założyciele mają się dobrze. Gorzej ze studentami. W cyklu „Zrzutka na gronostaje” i w publikowanym niedawno rankingu studiów ekonomicznych (dodatek do POLITYKI 18) ostrzegaliśmy kandydatów przed pozorami i hucpą, jakie kryją się za efektowną fasadą niektórych ogłoszeń na temat oferty edukacyjnej.

Ostatnio uczelniami niepaństwowymi zajęła się Najwyższa Izba Kontroli. Efekt: pięć doniesień do prokuratury w związku z łamaniem prawa i opinia, że co najmniej kilka ze szkół należałoby natychmiast zamknąć z powodu „masowego wyłudzania opłat od wprowadzanych w błąd studentów uczestniczących nieświadomie w nielegalnych formach kształcenia”. Główne zarzuty to tworzenie nielegalnych oddziałów zamiejscowych, prowadzenie naboru bez zezwolenia, kształcenie niemal wyłącznie na studiach zaocznych oraz nadużycia kadrowe. Tu prym wiedzie zatrudnianie wykładowców bez stopni naukowych (nawet bez magisterium). NIK zarzuca Ministerstwu Edukacji przymykanie oczu na te nadużycia. Rzeczywiście, niektóre fałszywe gronostaje rzucały się w oczy od dawna.

Ewa Nowakowska

Polityka 20.2000 (2245) z dnia 13.05.2000; Komentarze; s. 13
Reklama