Archiwum Polityki

Prosta ballada

Pozornie trudno o bardziej banalną historię: on i ona kochają się, choć dzieli ich niemal wszystko: historia, tradycja, obyczajowość. Nina pochodzi z białoruskiej, tradycyjnej, katolickiej wsi, Michał przyjechał z Saratowa i jest synem nowego naczelnika, który przybył tu, by – na obszarze przedwojennej Rzeczypospolitej, a teraz Związku Radzieckiego – zaprowadzić nowe porządki i utworzyć kołchozy. Taką prostą historię przedstawia w „Prawdziwej balladzie o miłości” Aleksander Jurewicz. W książce tej nie brakuje egzaltowanych, rozlewnych opisów, dających się wszakże tłumaczyć temperaturą i szczerością uczuć głównych bohaterów. Mała wieś nieopodal Lidy staje się dla nich mikrokosmosem: „Tutaj był przylądek ich wieczności lub tylko kilku krótkich chwil w wieczności, do którego przypłynęli na czółnach losu albo przypadku”. A jednak ta ballada o miłości kryje w sobie coś więcej: jest przede wszystkim opowieścią o pamięci i sposobach istnienia tego co już za nami. Bohaterowie Jurewicza muszą sobie poradzić z przeszłością, gdy przypominają sobie to wszystko, co zniszczyła wojna, i wtedy, gdy chcą ocalić od zapomnienia swoje prywatne biografie i historie. „Ukryj mnie w swojej pamięci. Tam mnie nigdy nie znajdą” – czytamy – i to wyznanie powtarzane jest w powieści wielokrotnie na różne sposoby.

Gdyby szukać kontekstu literackiego dla „Prawdziwej ballady o miłości”, trzeba by pewnie wskazać „Bohiń” Tadeusza Konwickiego. Nie tylko dlatego, że rzecz dzieje się na Kresach, ale i dlatego, że w zakończeniu książki Jurewicza dowiadujemy się, że historia Niny i Michała wiąże się z osobą narratora, a także – jak wolno sądzić – z biografią samego autora.

Aleksander Jurewicz, Prawdziwa ballada o miłości, Wyd.

Polityka 50.2002 (2380) z dnia 14.12.2002; Kultura; s. 57
Reklama