Archiwum Polityki

Śledź po japońsku

W 1638 r. na ponad 200 lat Japonia zamknęła swoje granice. Nikt nie mógł tam wjechać i nikt nie mógł wyjechać. Wygnano Portugalczyków, którym japońska kuchnia zawdzięcza wspaniałą tempurę, i nastały wieki izolacji. Dopiero w drugiej połowie XIX w. zmuszono Japonię do otwarcia portów dla obcych statków (tzw. dyplomacja kanonierek).

Nippon Kan *****

Kuchnia japońska kształtowała się więc przez długi czas w izolacji. Podstawą wyżywienia były ryby, ryż i soja. Jest to dieta bogata w białko, zdrowa, ale dość ograniczająca kulinarną fantazję. Dla cudzoziemca kuchnia japońska wydaje się być monotonna, ale Japończycy są jej do dziś wierni, choć od czasów okupacji amerykańskiej zasmakowali w sokach, płatkach kukurydzianych i tostach na śniadanie (dawniej nie jadano pieczywa), hamburgerach w ciągu dnia i piciu whisky zamiast tradycyjnej sake. Tak naprawdę jednak Japończyk najbardziej lubi kuchnię tradycyjną, Japonkę w kimonie oraz furo, czyli specjalny rodzaj kąpieli w gorącej wodzie.

Warto też wiedzieć, że dania japońskie są fascynującymi kompozycjami plastycznymi. Sposób podania jest bowiem nie mniej ważny niż sposób przyrządzenia. Dlatego też Japończyk w Europie przeżywa nie tylko szok kulinarny, ale i estetyczny.

Przed laty, gdy problemy globalizacji były po tej stronie żelaznej kurtyny całkowitą abstrakcją, zamówiłem w restauracji dla zaprzyjaźnionego Japończyka śledzia po japońsku. Wydawało mi się, że wśród dań typowo polskich, którymi zamierzałem go uraczyć (grochówka, kotlet schabowy), taka delikatna aluzja do jego narodowej kuchni będzie na miejscu. Jakże się myliłem. Mój gość na widok rzeczonego śledzia przeżył prawdziwy szok kulinarny. Połączenie surowej ryby ze śmietaną wydało mu się czymś horrendalnym i nawet nie był w stanie podjąć próby konsumpcji. Miał zresztą rację, bo organizm Japończyka nie wytwarza enzymów koniecznych do strawienia śmietany.

Uczestnicy antyglobalizacyjnych demonstracji niszczą restauracje McDonaldsa uważając je za symbole zła, z którymi walczą. Przypomina mi się zawsze wtedy mądry aforyzm Jacka Kuronia, ojca mistrza kuchni – Macieja, żeby nie palić komitetów, tylko zakładać własne.

Polityka 49.2000 (2274) z dnia 02.12.2000; Społeczeństwo; s. 96
Reklama