Jak ksiądz stał się wirtualnym biskupem?
13 stycznia 1995 r. przestałem być ordynariuszem diecezji Evreux w Normandii, w której pracowałem od 1982 r. Jednocześnie na mocy dekretu papieża Jana Pawła II stałem się biskupem Partenii. Okazało się, że Partenia fizycznie nie istnieje i jest czymś w rodzaju biskupstwa tytularnego. Leo Scheer, filozof, zauważył, że skoro Partenii nie ma w żadnym konkretnym miejscu, to może ona istnieć równie dobrze wszędzie, czyli na przykład w sieci Internetu. Tradycyjna biskupia ambona może zostać zastąpiona przez stronę www. Wtedy postanowiłem przenieść się do Internetu, tworząc tam wirtualną diecezję.
Czy można ją porównywać z diecezją tradycyjną?
Diecezji wirtualnej nie można porównać z rzeczywistą, gdyż istnieje w inny sposób. Kościół w pierwszych wiekach chrześcijaństwa był – moim zdaniem – społecznością podobną nieco do Internetu i m.in. z tego powodu Rzymianom trudno było z nim walczyć. Już w czasach pierwszych chrześcijan najważniejszą rzeczą było budowanie aktywnej sieci wyznawców, czyli – jak się teraz mówi – bycie cały czas online, a nie sięganie po konkretną władzę w określonym miejscu. Zdaję sobie sprawę, że różnice między wirtualną a rzeczywistą diecezją są nie do pokonania. Z jednej strony tęsknię do moich poprzednich, rzeczywistych parafian, z drugiej zaś umożliwia mi to zwracanie się nie tylko do mieszkańców jednego regionu Francji, ale do milionów ludzi na całym świecie.
Czy początki Partenii w Internecie były trudne?
Początki z reguły bywają trudne. Poza tym wtedy prawie nic nie wiedziałem o Internecie i o tym, co obecnie nazywa się fachowo e-businessem.