Archiwum Polityki

Cały Polański

„Dziewiąte wrota” jest to ostatni film Romana Polańskiego, który z okazji premiery wybrał się do nas. Wizyta jak najbardziej sympatyczna, jaki zaś jest film? Spodziewaliśmy się, że będzie ważny, okazał się tylko zabawny, ale dobre i to.

Można było przecież oczekiwać rzeczy o cięższym kalibrze, jako że temat jest sataniczny, który to wątek stanowił o sukcesie głównych filmów Polańskiego. Jednak tym razem nie wykracza on poza ramy repertuarowego thrillero-horroru czy też horroro-thrilleru, tyle że wykonanego z fachowością wysokiej klasy. Pierwsza scena jest przejmująca. W eleganckiej bibliotece mężczyzna o nobliwym wyglądzie pisze list za biurkiem, po czym wiesza się; żyrandol chwieje się złowróżbnie... Jest to pierwsza ofiara w starciu, którego celem jest zdobycie rycin zamieszczonych w trzech jedynie ocalałych egzemplarzach starego dzieła, napisanego z inspiracji Szatana; posiadanie kompletu tej grafiki ma jakoby umożliwić wezwanie go i korzystanie z jego władzy.

Akcję tę wymyślił hiszpański pisarz Arturo Pérez-Reverte w wydanej i u nas powieści „Klub Dumas”. Opiera się ona na założeniu umownym, nienowym, występującym w legendach, że do kontaktu ze Złym Duchem potrzebny jest zabieg magiczny, wymagający rekwizytu zaklinawczego. Ani religia, ani nowoczesna psychologia nie podzielają tego zabobonu: sądzi się raczej, że zło mieści się w charakterach ludzkich i nie trzeba aż urządzeń kabalistycznych, by się nim posłużyć, wystarczy zwykła decyzja.

Niemniej ta baśniowa konwencja może służyć jako pretekst, by pokazać w formie przenośnej prawdę o działaniu zła i dzieła sztuki wykonywały to z sukcesem, udawało się to także Polańskiemu. Jak jednak jest tym razem? Zapowiada się obiecująco. Johnny Depp, aktor subtelny, zdolny do cieniowania psychologicznego, występuje tu, przeciwnie wobec swojego charakteru, jako twardy, cyniczny i perfidny specjalista od rzadkich starodruków; ma wąsy, bródkę i okulary zasłaniające mu twarz i oszukuje naiwnego właściciela bezcennego wydania „Don Kichota”, nabywając je za byle co.

Polityka 7.2000 (2232) z dnia 12.02.2000; Kultura; s. 50
Reklama