Ci, którzy czytali wcześniejsze dwie powieści Krasińskiego o losach Szymona Bolesty – „Na stracenie” (1992) i „Twarzą do ściany” (1996) – będą oczywiście dysponowali kompletną wiedzą o przeszłości więźnia i wejście w tom trzeci zatytułowany „Niemoc” nie sprawi im najmniejszego kłopotu. Ale i ci, którzy takiej wiedzy nie posiedli, dostaną wraz z rozwojem akcji nowej powieści taką porcję wyczerpujących informacji, że lektura okaże się całkiem samowystarczalna. Bo w końcu mogłoby się zacząć właśnie tak: majowego dnia 1956 r. pewien więzień opuszcza stalinowski kryminał i próbuje zacząć życie od nowa. Wraca do Warszawy. Już znacznie odbudowanej; na przykład pośrodku stoi jakiś niebywały wytwór architektoniczny obstawiony grubo ciosanymi figurami kamiennymi; nasz bohater ze zdumieniem czyta napis na gmachu – „Pałac Kultury i Nauki imienia Józefa Stalina”. Z nieznajomości idei powstania Pałacu obleje pierwszy egzamin nowego życia: eksternistyczną maturę.
Rozpoznawanie tajników tego życia zajmie mu zresztą pierwsze kilka lat. Jest w nowej rzeczywistości po części trędowaty – ciągnie się za nim przecież odium więźnia systemu. (Jako żołnierz Powstania Warszawskiego trafił przed ubecki sąd pod absurdalnym zarzutem szpiegowania na rzecz zachodniego wywiadu). Brawurowa sekwencja pobytu Bolesty w zakopiańskiej Adrii, przerobionej na dom wczasowy ZMP-owskich gruźlików, jest jako świadectwo tej skomplikowanej obcości warta wszystkie pieniądze. Ale swój lgnie do swego. Warszawskie towarzystwo, w jakim obraca się Szymon, jest w znacznej mierze, jak i on, antykomunistyczne i ma za sobą podobne doświadczenia – akowską przeszłość zakończoną dłuższym bądź krótszym politycznym kryminałem. Nie sposób jednak wiecznie żyć w kokonie przeszłości.