Najpierw posłowie, a obecnie Ministerstwo Sprawiedliwości ulegli społecznej presji rygoryzmu oraz iluzji, iż w Polsce będzie sprawiedliwiej i bezpieczniej, jeśli zmieni się prawo. Urzędowa propozycja zmian ponad 150 przepisów, w sytuacji gdy mnożą się (jak w wypadku pornografii) inne cząstkowe projekty nowelizacji, prowadzi do legislacyjnego barbarzyństwa. Jeśli kodyfikacja karna, nad którą pracowano ponad 10 lat, już po roku okazała się fiaskiem, trzeba pilnie stworzyć nową, jednorodną, a nie zmieniać przepisy karne przypadkowo i wyrywkowo wnioskami sejmowej mniejszości. Gdy nie zadba o to Rada Legislacyjna przy premierze (jej szef prof. Andrzej Zoll był współtwórcą kodyfikacji karnej), nadzieja w roztropności marszałka Sejmu i prezydenta, którzy mają wpływ na tryb i treść tworzonego prawa.
Oczywiście, paradoksy i błędy trzeba naprawiać, biurokrację i przewlekłość ograniczać. Niemniej przez wiele lat nie zrobiono w Polsce nic, by policję, prokuraturę oraz sądy wyposażyć w cywilizowane środki, kadrę zaś kształcić, godziwie wynagradzać i stawiać jej coraz wyższe wymagania. Dzisiejszy chaos i rozkład funkcjonalny tych instytucji oraz częsty brak profesjonalizmu usiłuje się zastąpić uproszczeniem procedur (rejestracja drobnych kradzieży w komputerze), puszczeniem Temidy na skróty, podniesieniem progów kar kodeksowych. Będzie więc prościej, surowiej, ale tak naprawdę – po staremu.