Archiwum Polityki

Kąpiel błotna

Panuje przekonanie, że Republika Federalna trzęsie się w posadach: najpierw sprawa Kohla, potem kryzys w CDU, a obecnie kryzys państwa. I tak, i nie. Na dobrą sprawę jesteśmy świadkami normalizacji Niemiec. Społeczeństwo lubujące się w demokracji feudalnej – wiernie dotychczas grupujące się wokół kanclerzy i premierów landów, niczym wokół cesarzy i książąt udzielnych – dziś ogłasza suwerenność. Uczestniczy w wielkiej ogólnospołecznej debacie na temat polityki i moralności, a media dobrze sprawują funkcję kontrolną. Czego chcieć więcej?

Sprawa Kohla zamiast wygasać rozpala się tym bardziej, im bardziej były kanclerz zamyka się w sobie i idzie w zaparte, jak ranny byk, który opuścił łeb i wali rogami gdzie popadnie. Po otwarciu śledztwa przez prokuraturę w sprawie tajnych kont CDU Helmut Kohl zachowuje się jakby był ponad prawem i odmawia złożenia zeznań, od kogo otrzymał te dwa miliony marek. Twierdzi pod słowem honoru, że są to darowizny spadkowe od osób fizycznych, które zastrzegły sobie anonimowość.

Honor ponad prawem to właśnie ta feudalna, przedoświeceniowa zasada wzięta z rycerskich klechd. Bóg mi powierzył honor Niemców, dochowam wierności przysiędze Nibelunga, a wam szaraczki musi to wystarczyć, bo ja zjednoczyłem Niemcy. I na tym właśnie polega „sprawa Kohla”. Czy „cesarz” pójdzie w końcu do Canossy i złoży zeznania, ułatwiając śledztwo? Czy raczej będzie milczał aż po grób, zamykając się w swej warowni w nadreńskim Oggersheim? To się dopiero okaże. Na razie zbiera wierne sobie wojska i zagrzewa je do boju o swą sławę. I w jakiś sposób jest w tym imponujący. Ten ogromny mężczyzna na bremeńskim spotkaniu ze swymi akolitami tryskał energią i nie dopuszczał do siebie ani cienia wątpliwości. Stał niewzruszony, jak straceniec postawiony pod ścianą. Problem w tym, że zaskórniaki Urzędu Kanclerskiego okazały się tylko wierzchołkiem góry lodowej.

Na cenzurowanym znalazł się były skarbnik CDU Leisler Kiep, doradcy podatkowi, a także następca Kohla na stanowisku sekretarza generalnego CDU Wolfgang Schäuble, który przyznał, że od pewnego faceta dorabiającego handlem bronią otrzymał kiedyś 100 tys. marek, ale nie bardzo wie, gdzie zostały zaksięgowane. Sprawa ucichła, gdy pieniądze się znalazły. Ale za to wybuchła afera w Hesji, gdy wyszło na jaw, że CDU w ostatniej fazie ubiegłorocznej kampanii wyborczej ściągnęła ze Szwajcarii „zabunkrowanych” tam, jak to się teraz mówi, 10 mln marek i sfinansowała z nich dość paskudną kampanię przeciwko dopuszczeniu podwójnego obywatelstwa dla cudzoziemców mieszkających w Niemczech.

Polityka 6.2000 (2231) z dnia 05.02.2000; Świat; s. 30
Reklama