Są dwie wykluczające się wersje wydarzeń. Pierwsza, romantyczna, jest powtórką z filmu „Mały Budda”. 14-letni chłopak, uważany za siedemnaste z rzędu wcielenie Karmapy, założyciela jednego z odłamów buddyzmu tybetańskiego, ucieka – jak kiedyś dalajlama – zmyliwszy czujność Chińczyków, ze swego klasztoru pod Lhasą i po tygodniowej wędrówce na odległość 1400 km (pieszo?!) dociera do północnoindyjskiego miasteczka Dharamsala, gdzie spotyka się z nim mający tam swą uchodźczą siedzibę sam XIV Dalajlama, symbol religijnych i politycznych aspiracji Tybetu.
Z niektórych komunikatów tybetańskich wynika, że dzielny i pobożny młodzieniec zdecydował się na ucieczkę, bo Chińczycy, wbrew obietnicom, nie pozwalali mu skontaktować się z przebywającymi poza Tybetem mistrzami duchowymi.
Przedstawiciele tybetańskiego rządu na wygnaniu uznali, że chłopca ze względów bezpieczeństwa trzeba ukryć. 8 stycznia przed świtem karmapalama – wraz z siostrą-mniszką i dwoma współwyznawcami, którzy towarzyszyli mu w eskapadzie, opuszcza rezydencję gości dalajlamy i odjeżdża czarnym samochodem pod eskortą trzech jeepów w nieznanym kierunku. Lokalna policja indyjska twierdzi, że pojechał do oddalonego o 25 km klasztoru w miejscowości Sidavari w tym samym stanie Himaczal Pradesz, ktoś inny związany z młodym lamą, że karmapa przeniósł się do oficjalnej rezydencji dalajlamy, z jeszcze innych źródeł nadchodzi wiadomość, że ostatecznie chłopak zamieszka w klasztorze w przygranicznej prowincji Sikkim (której Chiny nigdy nie uznały za część terytorium Indii).
Spotkanie karmapalamy z dalajlamą miało trwać pół godziny, miało charakter prywatny i przebiegło w serdecznej atmosferze – zapewnił jeden z tybetańskich ministrów na wygnaniu Taszi Wangdi. Chłopca odwiedził także urzędnik średniego szczebla z indyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.