Archiwum Polityki

Bytomski pacjent

Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Bytomiu ułożył listę blisko trzydziestu osób, którym zamierzał wręczyć kartę pacjenta upoważniającą do „natychmiastowej bezpłatnej konsultacji medycznej w przypadku zachorowań, korzystania z usług medycznych przez całą dobę bez dodatkowego skierowania, a w razie konieczności do hospitalizacji”. Listę podarł po tym, jak w miejscowej prasie nazwano ją złotą, a umieszczone na niej osoby prominentami. Pozostał jednak problem: jak wyróżniać osoby, które w trudnych dla służby zdrowia czasach pomagają w zdobyciu dodatkowych pieniędzy i sprzętu?

Doktor Janusz Binkiewicz, dyrektor szpitala, mówi, że każdą inicjatywę można ośmieszyć i tak właśnie się stało. – Nie zmienia to faktu, że działalność ludzi, którym chciałem wręczyć kartę, jest dla nas na wagę złota. Przyczyniają się do rozwoju miasta, choć często mieszkają poza Bytomiem. Nie widzę więc powodów, aby leczyli się – a wszyscy są ubezpieczeni – u konkurencji! Zrobię więc wszystko, aby pozyskać ich również jako ewentualnych pacjentów.

Bytomski szpital (770 łóżek, 1200 pracowników, rocznie przyjmuje ok. 20 tys. pacjentów) jest jednym z największych i najlepiej wyposażonych na Śląsku. Wcześniej był to szpital górniczy – obecnie organem założycielskim jest sejmik samorządowy województwa śląskiego. Sejmik wybiera radę społeczną szpitala – jej przewodniczącym z urzędu jest marszałek, ale w jego imieniu funkcję tę pełni Piotr Lewandowski, dyrektor kancelarii.

Dyrektor Lewandowski (przewodniczy radom w trzech szpitalach) był na złotej liście dr. Binkiewicza: – Choć jeszcze w życiu nie leżałem w szpitalu i zrobię wszystko, aby do żadnego nie trafić, to kartą pacjenta poczułbym się wyróżniony. Wprawdzie jako rada nie przysparzamy szpitalowi pieniędzy, ale mamy pewne zasługi w szukaniu wsparcia w środowiskach politycznych, społecznych i gospodarczych.

Na liście miał być Edward Markowski, prezes Bytomskiej Spółki Węglowej, który przewodniczy Fundacji im. św. Barbary przy szpitalu. – Pieniędzy z górnictwa już nie dostajemy, ale dzięki działalności fundacji wpływa do nas całkiem pokaźny strumień z innych źródeł – uzasadnia dyr. Binkiewicz. – Chciałem na liście umieścić wszystkich członków fundacji, bo od powstania na początku lat dziewięćdziesiątych za swoją pracę, a zarządzają olbrzymimi sumami, nie wzięli ani grosza.

Polityka 4.2000 (2229) z dnia 22.01.2000; Społeczeństwo; s. 74
Reklama