Powszechną ekscytację wzbudził przede wszystkim pozornie dziwny dobór połączonej pary. Time Warner jest w końcu gigantem o dochodach rzędu 27 mld dol. rocznie, imperium rozrastającym się od dziesięcioleci, które ostatnio pochłonęło TBS, czyli telewizyjne imperium Teda Turnera, twórcy CNN. America Online istnieje dopiero od 15 lat, jeszcze pięć lat temu była tylko jedną z wielu firm łączących Amerykanów z Internetem, trzy lata temu mówiło się wręcz, że odpadnie z konkurencji. Jej dochody pięciokrotnie ustępują dochodom Time Warner – w zeszłym roku nie zmieściła się nawet na liście „Fortune 500”.
W ostatnich trzech latach AOL wystrzeliła jednak w górę, oferując szczególnie łatwy i prosty w obsłudze dostęp do cyberprzestrzeni, pochłonęła wielu rywali, jak Compuserve, i zagarnęła ponad połowę (54 proc.) rynku podłączeń internetowych w USA. Dziś ma 22 mln klientów, z tego 20 mln w USA, rozszerza swe operacje na cały świat, a w zeszłym roku podwoiła wartość swoich akcji na giełdzie – cenionych teraz na Wall Street dużo wyżej niż akcje Time Warner.
Dlatego właśnie AOL kupiła swego pięć razy starszego partnera, a nie odwrotnie, nowa firma nazywa się AOL Time Warner, a jej szefem został 41-letni prezes America Online Steve Case, który będzie wydawał polecenia prezesowi Time Warner Geraldowi Levinowi. Innymi słowy mała, ale bardzo drapieżna ryba pożarła wieloryba, ku pełnemu zresztą zadowoleniu tego ostatniego.
Szerokie pasma
Po ogłoszeniu fuzji akcje Time Warner podskoczyły o około 50 proc., natomiast „Ameryki na linii” nieco spadły i niektórzy dziwili się nawet, po co jej było to małżeństwo. Steve Case, który przymierzał się do niego od miesięcy, jest jednak człowiekiem z wizją. Połączenie się z Time Warner zapewnia AOL darmowy dostęp do kablowych łącz sieci telewizyjnej obsługującej 13 mln użytkowników – co piąty amerykański dom.