Koleje są naturalnym konkurentem samochodów. To jedne, to drugie pojawiają się na czołówkach gazet. Jeszcze nie ochłonęliśmy po informacji, że co roku przybywa nam ponad pół miliona aut i zaledwie parę kilometrów autostrad, a już nowa sensacja: PKP rezygnuje z zakupu wychylnego ekspresu Pendolino, ponieważ okazało się, że pociąg oprócz wagonów potrzebuje także szyn.
Minęło pięć lat, odkąd włoski pociąg przejechał po trasie Katowice–Warszawa–Gdynia, a nawet z powrotem, żeby nam narobić apetytu. Jego przewaga nad rywalem niemieckim i francuskim miała polegać na tym, że nie trzeba by przebudowywać naszych torów, Pendolino bierze zakręty balansując swoim ciałem. I przez pięć lat różnych prób, studiów i ekspertyz nikt nie zauważył, że szyny muszą być nie tylko kręte, ale i mocne; może to niezbyt fachowe wyrażenia, sens jednak jest jasny. Na kupno kilku składów trzeba by wydać ponad 200 mln dolarów. Na modernizację linii, co jakoś uszło uwadze, okrągły miliard.
Raport NIK, który dokonał odkrycia i rozwiał nadzieje na Pendolino, wytyka członkom komisji przetargowej, że nie przestrzegali dyscypliny pracy. Chodzili na wagary? Wystarczyłoby chyba chociaż raz przez te pięć lat wpaść do biura, żeby zauważyć brak miliarda ... AKW