Archiwum Polityki

Bomba in blanco

Kiedy pan Gilewicz kupował przed 5 laty auto w komisie, myślał, że piękny jest świat, w którym nawet elektromontera stać na własny wóz. Dzisiaj po samochodzie zostało już tylko wspomnienie, a pana Gilewicza dopadły, niczym czkawka z odległej przeszłości, wezwania do zapłaty.

W 1995 r. Jana Gilewicza skusił 10-letni Volkswagen Golf z autokomisu. Cena – 11 tys. 500 zł, rozłożona na 60 rat. Golfa sprzedał autokomis z Raszyna pod Warszawą, kredytu udzielił Bank Śląski, oddział w Krapkowicach, a przy załatwianiu formalności pośredniczyła spółka cywilna WKW – Biuro Kapitałowe z Opola. Pana Gilewicza, mieszkańca Warszawy, geograficzne zawiłości nie wystraszyły. Zgodził się też na prowizję (2110 zł) dla spółki WKW. Wszystko pokrył kredyt bankowy – dokładnie 13 610 zł i 25 gr, rozłożony na równe raty po 461 zł, płatne przez pięć lat.

Gilewicz jako elektromonter zarabiał ok. 1200 zł miesięcznie, na utrzymaniu ma niepracującą żonę i córkę z malutkim dzieckiem. Już po pół roku, w grudniu 1995 r. poddał się, spłaty przekraczały możliwości. Zwrócił Volkswagena Golfa w warszawskim oddziale firmy WKW. Otrzymał stosowne pokwitowanie. Rok później, w grudniu 1996 r., Bank Śląski oddział w Krapkowicach powiadomił pana Gilewicza, że firma WKW uregulowała jego zadłużenie wobec banku. No i spokój, pomyślał, WKW spłaciła, a w zamian dostała zastaw w postaci auta, wszyscy są zadowoleni.

Na tym przykładzie widać najlepiej, że od początku myślenie pana Gilewicza szło w złym kierunku, opierało się na emocjach, a nie na chłodnej kalkulacji. Podpisując umowę nie zwrócił uwagi na drobiazg – zastaw składał się z dwóch elementów. Samochód był jednym, drugim zaś weksel in blanco. Na tym wekslu pan Gilewicz złożył swój podpis. Tym samym podpisał na siebie wyrok z odroczonym terminem wykonania.

Kiedy ten weksel wybuchł, zdania są podzielone. Waldemar Kos ze spółki WKW twierdzi, że już w styczniu 1997 r. – Gilewicz został wtedy wezwany do spłaty swoich zobowiązań. Pan Gilewicz twierdzi, że dopiero w lutym 1999 r. – dostał wówczas list z firmy Laudator sp.

Polityka 14.2000 (2239) z dnia 01.04.2000; Społeczeństwo; s. 60
Reklama