Archiwum Polityki

Sam wśród swoich

Ireneusz Sekuła – podczas oddawania tego numeru „Polityki” do drukarni – z postrzałowymi ranami klatki piersiowej i brzucha leży w szpitalu. Prokuratura twierdzi, że okoliczności wskazują na próbę samobójczą. Prasa spekuluje: może to zamach, bo czy samobójca strzelałby do siebie aż trzy razy?

Ireneusz Sekuła na przełomie lat 80. i 90. uważany był za symbol człowieka sukcesu – tęgi, uśmiechnięty, z nieodłącznym cygarem w ustach. Widywano go na eleganckich rautach, przyjeżdżał luksusowymi limuzynami, pijał głównie najdroższe gatunki whisky. W czasach PRL działacz PZPR, prezes ZUS, minister i wicepremier. W III RP prywatny biznesmen, ale też poseł SLD na Sejm i szef GUC. Budził kontrowersje. Prokuratura sporządziła przeciwko niemu akt oskarżenia. Zarzucano mu malwersacje w GUC i spółce Polnippon, którą kierował. Sprawa trafiła do sądu, ale znalazła się na głębokiej półce, wraz z wieloma innymi czekającymi na przedawnienie. Jeżeli szukać motywów samobójczych, to zapewne nie były nimi sądowe kłopoty byłego wicepremiera.

Mieczysław Wilczek, niegdyś przyjaciel Sekuły i jego wspólnik w interesach, mówi, że przed rokiem Ireneusza dopadł wylew: – Bardzo podupadł fizycznie i psychicznie. Miał problemy z mówieniem, właściwie nie sposób było się z nim porozumieć. Ja też chorowałem, więc nasze kontakty praktycznie wygasły.

Wygasły też kontakty Sekuły z przyjaciółmi ze świata polityki. – Czuł się oszukany – uważa jego znajomy (zastrzega anonimowość) z Sosnowca, okręgu, w którym wcześniej wybierano Sekułę do Sejmu. – W ostatniej kampanii koledzy nie umieścili go na liście wyborczej.

Właściwie wierności dochowali Sekule jedynie znajomi z trzeciego kręgu, w jakim krążył. Wiesław P., ps. „Wicek" (oskarżony w sprawie kryminalnej), na wieść, że kolega leży w szpitalu w stanie krytycznym, powiedział, że to był wyjątkowy człowiek; on – „Wicek" – od Sekuły uczył się uczciwości w interesach.

Polityka 14.2000 (2239) z dnia 01.04.2000; Społeczeństwo; s. 91
Reklama